czwartek, 28 kwietnia 2016

Część 13 - Amnezja

- Nawet o tym nie myśl. – Camille usłyszała rozbawiony głos Andrei. – Już do mnie dzwonił. Rozkazał mi wywalić cię stąd, kiedy tylko się pojawisz. On ma łeb na karku, zna cię najlepiej, wie, że potrafisz kombinować.
- Ugh… - wyrzuciła z siebie dziewczyna, naciągając kołdrę na głowę. – On jest okropny!
- Nie okropny. On się po prostu o ciebie troszczy, Słoneczko. – odpowiedziała łagodnie menadżerka. – Powinnaś już to dawno zrozumieć. Kazał ci odpoczywać, to odpoczywaj. Notabene, jeden dzień urlopu dobrze ci zrobi.
- Wszyscy obracacie się przeciwko mnie… - szarpnęła kołdrę z głowy.
- Wręcz przeciwnie, kochanie. – zaśmiała się kobieta. – Ja kończę. Kuruj się!
- Nie mam z czego się kurować. – Cam powiedziała sama do siebie, patrząc na czarny ekran telefonu, kiedy Andre się rozłączyła. – Lu, próbować?
- Nie myśl o tym, chyba, że chcesz, by Daniel coś ci zrobił, byś już na pewno się nie ruszyła z domu i to na znacznie dłużej, niż jeden dzień.
- Et tu, Lupus, contra me?!* Sami zdrajcy wokół mnie! – rzuciła się na poduszki i gapiła się tępo w sufit. Po dłuższej chwili dodała. – Jak to możliwe, że Marinette jest Biedronką? JA już rozumiem, że jestem na ciebie skazana, ale ona? Jakim cudem?
- Nieznane są wyroki Boże. – zwierzę ziewnęło od niechcenia i spojrzało za okno na świat w oddali. – Lepiej o tym nie myśl, bo się nabawisz od tego gorączki.
Wilk wstał spod okna i podszedł do łóżka dziewczyny, po czym wskoczył na nie i położył się obok Cami. Wtedy telefon zawibrował, Camille odczytała treść wiadomość.
Załatwione.
- Daniel? – Lu zapytał, choć znał odpowiedź.
- Yup. Nie powiem, czasami jest użyteczny. – dziewczyna postawiła komórkę na stoliku nocnym. Kiedy napotkała wzrok Lupusa mówiący „chyba sobie żartujesz” spytała. – No co?
- Eh, nic. Głodny jestem, daj mi jeść.
- Lupuuuusss… - westchnęła Camille, po czym poczochrała wilka po łbie i pocałowała go w nos za śmiechem na ustach.
* * * * * *
Nauczycielka oznajmiła, że lekcje zostały zakończone, a wtedy Marinette wstała jak poparzona i zaczęła się szybko pakować.
- Aleś ty szczęśliwa. – skwitowała Alya, patrząc się na szybkie ruchy przyjaciółki. – Kobieto, spokojnie, przecież Camille nie ucieknie!
- Ale jednak chciałabym jak najszybciej ją zobaczyć. – odpowiedziała Mari.
- Marinette, możesz do mnie podejść? – dziewczyna usłyszała jak Madame Bustier ją woła i poczuła, jak dreszcz na plecach. To nie może nic dobrego oznaczać.
Mari biorąc swoją teczkę do ręki, podeszła powoli do biurka, a koledzy z klasy ją mijali i śpieszyli w stronę drzwi.
- T-tak, Madame Bustier?
- Chcę porozmawiać o twojej wczorajszej absencji. Nie pamiętam nawet, kiedy zniknęłaś. Po tym czerwonym blasku nagle wyparowałaś. – powiedziała zdezorientowana kobieta. – Już rozmawiałam o tym z dyrektorem, będziemy musieli powiadomić twoich rodziców.
- Rodziców? Czy to naprawdę konieczne? – zapytała podenerwowana Marinette. I co to znaczy, że nie pamięta, kiedy zniknęła? Jakie czerwony blask? – N-nie da się tego jakoś inaczej załatwić…?
- Marinette. – nauczycielka spojrzała twardo na uczennicę. – Takie jest postanowienie dyrektora.
Z boku na to wszystko przyglądali się przyjaciele Marinette. Wtedy do klasy wszedł w dziwnie dobrym nastroju dyrektor Damocles i podszedł do biurka nauczycielki.
- Madame Bustier, czy możemy zamienić słówko?
- Tak, panie dyrektorze. Właśnie mówiłam Marinette o tym, że będziemy wzywać jej rodziców.
- Co? A po cóż to? – zdziwił się dyrektor.
- A-ale jak to. Jeszcze dzisiaj rano mówił pan o tym. To z powodu nagłego zniknięcia Marinette z lekcji i… - kobieta była szczerze zdumiona.
- Nonsens. Nie ma takiej potrzeby, proszę o tym zapomnieć i nigdy nie wspominać, tego nie było. I nie rozmawiajmy już o tym. – odrzekł poważnie dyrektor, po czym zwrócił się do Mari. - Zostawisz nas? Potrzebuję coś omówić z twoją nauczycielką.
- Tak, tak. Do widzenia! – dziewczyna wybiegła z klasy i zamknęła za sobą drzwi.
- Co to było? – spytała Alya, podchodząc to przyjaciółki. – Sama słyszałam, jak dyrektor mówił do niej, że będzie wzywać twoich rodziców, a przecież jest nieugięty i teraz nagle gra wariata, że to nie miało miejsca? To jakaś magia czy co?
- Nie mam pojęcia, ale sama jestem zdziwiona.
- No ale skoro dyro powiedział, że poszło to w zapomnienie, to czym się przejmować? – rzucił Nino i poszedł w kierunku schodów, by wyjść ze szkoły.
- To jakaś gruba sprawa! – pobiegła za nim Alya i zaczęła żywo z nim dyskutować.
- Mówiłaś, że twoja kuzynka miała się tym zająć. – Adrien podszedł do Marinette. - Może to ona? To chyba byłoby najrozsądniejsze wytłumaczenie.
- Raczej jedyne. – dziewczyna najpierw odwróciła zawstydzona wzrok, później przypomniała sobie, robiąc wielkie oczy. – Oh, właśnie! Camille! Pewnie już czeka pod szkołą!
- No to chodźmy. – Adrien z uśmiechem zrobił gest, by Marinette zaczęła iść we wskazanym przez chłopaka kierunku. – Na mnie pewnie też już czekają.
* * * * * *
- Naprawdę ją podziwiam. Jest silna i to bardzo! Nie znam innej tak silnej kobiety. Była od nas o rok starsza, kiedy zostawiła rodzinę i pojechała w świat z Danielem. Chciałabym być kiedyś taka jak ona… - mówiła Marinette, kiedy wychodziła ze szkoły z Adrienem. Nie wiedziała, kiedy ostatni raz rozmawiała tak na luzaku z chłopakiem, który się jej podoba. W zasadzie to chyba nigdy. Zawsze traciła nad sobą kontrolę przy nim, ale kiedy zaczęli rozmawiać o Camille, potrafiła konwersować z nim jak z każdym innym.
- Chciałabyś zostawić rodzinę i wyjechać w świat? – zaśmiał się Adrien. – To byłoby bardzo trudne.
- Nie o to dokładnie mi chodziło. – spojrzała na niego, uśmiechając się szeroko.
- Oj, stara. Chyba zbyt głośno wypowiedziałaś swoje życzenie. – przy parze zjawiła się nagle Alya i wskazała palcem w stronę czarnego samochodu, zaparkowanego pod szkołą. – Zobacz!
Na masce samochodu leżał Daniel, jak gdyby nigdy nic. Wyglądało to trochę, jakby się opalał, jednak kiedy spojrzał w stronę Marinette, uśmiechnął się przebiegle i zeskoczył na chodnik.
- Co on tutaj robi? – Marinette i Adrien zapytali w tym samym czasie. Ona zdziwiona, on zdenerwowany.
- Czy to nie Camille miała po ciebie przyjechać, przypadkiem? – zapytał chłopak, zwracając się do Mari.
- No właśnie miała… - odpowiedziała dalej patrząc się w kierunku młodego mężczyzny.
- I co teraz zrobisz? – spytała Alya.
- Co? – spojrzała na przyjaciółkę, po czym wpadła na pewien pomysł. – Hm… będę taka jak Camille. Do jutra!
Dziewczyna zbiegła po schodach, a jej towarzysze zrobili to samo, zachowując niewielki dystans.
- Witaj, królewno. – Daniel schował ręce w kieszeniach, patrząc się na Marinette z góry, kiedy do niego podeszła. Kątem oka zauważył też, że nieopodal stoi blondyn i uważnie się im przygląda. No proszę, znowu on… zaśmiał się w myślach. – Gotowa?
- Daniel… a co ty tu robisz? – spytała Mari, po czym dodała, patrząc się na chłopaka znaczącym wzrokiem, krzyżując ramiona na piersi. – Gdzie jest twoja królowa?
Czegoś takiego się po dziewczynce nie spodziewał. Zrobił zdumioną minę, aż okulary zsunęły się mu na czubek nosa, ukazując jego szczerze zaskoczone oczy.
- Definitywnie jesteście rodziną. – ogarnął się i wybuchł śmiechem, po czym posłał jej szczery uśmiech. – Dałem jej chorobowe. Źle się dzisiaj czuje i nie chciałem, by się przemęczała pracują.
- Ale nic jej nie jest? – spytała zaniepokojona.
- Nie, nie. Po prostu gorszy dzień. Dlatego kazałem jej zostać w domu. Możemy ruszać? – odtworzył przed nią drzwi od strony pasażera i zrobił gest zapraszający do środka.  
- Musimy jeszcze jechać znaleźć dla ciebie odpowiednie materiały do zrealizowania projektu. – zaczęła.
- Nie ma najmniejszego problemu. Tym lepiej, że to ja przyjechałem po ciebie.
 Marinette obejrzała się na przyjaciół, po czym podeszła i wsiadła do auta.
* * * * * *
- Nino, mam do ciebie prośbę. Chciałbym gdzieś pójść, a wiesz, że tak łatwo nie pozbędę się goryla. Mógłbym powiedzieć, że robimy jakiś projekt wspólnie, żeby sobie pojechał? – Adrien zwrócił się do przyjaciela, widząc, że Mari wsiada do samochodu Daniela.
- Jasne, stary. Nie ma problemu. – odparł chłopak. – Akurat masz szczęście, bo właściwie to idę z Alyą do biblioteki. Chce czegoś poszukać w książkach o Biedronce i Czarnym Kocie. Wiesz, że ma na tym punkcie bzika. Będę cię kryć.
- Dzięki wielkie. – powiedział i ruszył w stronę czekającego na niego samochodu, kiedy Nino poszedł w stronę gmachu szkoły. Otworzył drzwi i powiedział – Musimy zrobić pewien projekt w parach, przyjedź po mnie później.
Mężczyzna kiwną głową i odjechał, a Adrien widząc, że auto zniknęło za horyzontem, pobiegł za szkołę, gdzie nikogo nie było. Otworzył swoją torbę i widząc Plagga jedzącego kolejny kawałek Camemberta, pokręcił głową.
- Mamy coś do załatwienia. Plagg, wysuwaj pazury!


_____________________________________________________
* Słowa Juliusza Cezara tuż przed śmiercią do Brutusa, który go zdradził.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz