wtorek, 19 kwietnia 2016

Część 6 - Nominacja

- Mam nadzieję, że słyszałyście o najświeższym newsie?
Kiedy Camille i Domenica wpadły roześmiane na korytarz studia, dopadł je Phillipe, który niezauważalnie wszedł za nimi, w bardzo dobrym nastroju. Był ubrany w przylegające bordowe spodnie, brązowe buty i granatową koszulę w małe kwiatuszki, na ramieniu miał przewieszoną ciemnozieloną marynarkę.
- Oh, ciao il mio caro! – odwróciła się Włoszka i machała do niego ręką, robiąc głupie miny.
- Witaj, Phillipe – Camille także się odwróciła i spytała stylistę. –O jakim newsie mówisz?
- Cooo? To wy nic nie wiecie? – spytał zaskoczony, biegając wzrokiem z jednej na drugą dziewczynę. Kiedy te spojrzały na siebie zdezorientowane, i pokręciły mu przecząco głowami, spojrzał na nie z politowaniem. – A więc... a zresztą, zaraz same się przekonacie.
Wziął je obie pod ramie i poprowadził korytarzem do jednego z głównych pomieszczeń. Był to wysoki pokój, jakby salon z aneksem kuchennym, z olbrzymim ekranem na ścianie, długimi kanapami pośrodku i paroma obszernymi stanowiskami pracy, rozstawionymi w kątach. Akurat to pomieszczenie było sercem, miejscem gdzie najczęściej zbierał się piosenkarz i  cała ekipa zespołu ludzi pracujących wokół niego.
Gdy weszli do środka, wewnątrz panowała ogromna wrzawa – wszyscy wokół klaskali, wykrzykiwali jakieś wiwaty w różnych językach, skakali ze szczęścia – ale głównie uwagę przykuwała jedna postać, skacząca ze szczęścia na niskiej ławie pośrodku pomieszczenia, na którą krzyczała Andrea, by się uspokoił.
Wysoki chłopak, dobrze zbudowany, o przydługawych włosach, białych jak śnieg i długich ciemnych rzęsach, podkreślających jego niezwykle piękne oczy – jedno szafirowe, drugie błękitne niczym niebo w najpiękniejszy słoneczny dzień. Bijący z nich blask oczarowywał każdą osobę, która w nie spojrzała.  Tą osobą był właśnie Daniel.
- Jezu, co się dzieje?! – zawołała Nica, rozglądając się zdezorientowana po pokoju.
- Daniel otrzymał kilka nominacji, w tym główną, dla najlepszego artysty ostatniej dekady. – wytłumaczył jej Phillipe, a jego głos był przepełniony dumą.
- AAAAAAA! – wydarła się dziewczyna i zaczęła skakać w miejscu z  zachwytu. – Je-ste-śmy GENIALNI!  
- Daniel, do jasnej cholery, złaź z tego stołu! – Andrea wciąż próbowała przekrzyczeć wszystkich wokół, stojąc tuż obok mebla, na którym wywijał uradowany muzyk. Wtedy chłopak z gracją zeskoczył na ziemię, lądując tuż obok niej, porwał w objęcia i uniósł ją, okręcając się wokół własnej osi, a kobieta mimo woli zaczęła się śmiać. – Co ty robisz wariacie? Przestań!
- Nie mogę, jestem taki szczęśliwy! – zawołał, nie przestając się kręcić.
- Boże, istna dżungla – Camille widząc to wszystko zaśmiała się i spojrzała na Markusa, który właśnie pojawił się tuż obok niej. – Hej, i co o tym wszystkim myślisz?
- Cześć. A co mam myśleć? Wszyscy wykonaliśmy świetną robotę. – uśmiechnął się szczerze. – Powinniśmy być z siebie dumni. I przede wszystkim, powinniśmy to uczcić. – puścił jej „oczko”.
- Ale to Daniel dostanie nagrodę. – zauważyła dziewczyna, specjalnie podpuszczając choreografa do reakcji, by się przekonać co jej odpowie, jednak nie dane jej było to sprawdzić, bo ktoś przerwał ich konwersację.
- Kto jak kto, ale przede wszystkim ty powinnaś doskonale wiedzieć, że wszystkie nagrody jakie otrzymuję, nie przypisuję sobie. Wiem, że bez was nic bym nie zyskał, nie rób już ze mnie takiego potwora. – po jej drugiej stronie nagle pojawił się Daniel, pochylając się nad nią i spoglądając nieodgadnionym wzrokiem.
- Wiesz dobrze, że nie o to mi chodziło. – odpowiedziała spokojnie, jednak zapaliła się jej czerwona lampka, że coś w nim jest nie tak. – Chodziło mi o to, że…
- Dobra, wszyscy, słuchajcie mnie! – w pół zdania przerwała jej nieświadoma Andrea, która przywołała wszystkich do siebie bliżej gestem ręki. – Mamy dzisiaj sporo pracy, dlatego chcę mobilizacji na sto procent, pomimo tych radosnych wieści! Wiecie czym dzisiaj każdy ma się zająć, a kiedy skończycie, bardzo proszę, żebyście mi to zgłosili, dobrze? – uśmiechnęła się przyjaźnie do wszystkich. Camille kochała to – kochała tych ludzi. Jedna wielka rodzina, każdy każdego wspiera, pomaga, zawsze mogli na siebie liczyć. – A więc wszyscy na stanowiska! Czas się zabrać do pracy! Daniel, pozwól no, musimy coś omówić.
Camille chciała zatrzymać na chwilę chłopaka, żeby dokończyć to, co wcześniej zaczęła mu mówić. Czuła się w obowiązku wytłumaczenia się, że nie uważała go za potwora, jak stwierdził, jednak on już zdążył się od niej oddalić, a ona została złapana za ramię i pociągnięta w stronę wyjścia przez Domenice.
- No chodź, chce żebyś mi jeszcze coś doradziła, zanim zatopisz się w swoich obowiązkach. – powiedziała i wybiegła na korytarz, ciągnąc przyjaciółkę za sobą.
Kiedy wpadły do pomieszczenia, który miał być ich wspólnym „biurem”, Nica popchnęła Cami na fotel i zmierzyła ją wzrokiem z dziwnym uśmieszkiem na ustach.
- No… zauważyła to już wcześniej, ale teraz to już jestem pewna jak to, że Ziemia jest okrągła! Masz wiernego adoratora!
No nie, znowu się zaczyna… – jęknęła w duchu Camille.
- Domma, po pierwsze, Ziemia nie jest okrągła. Ziemia ma kształt elipsoidy. – zaczęła dziewczyna, poprawiając się na siedzeniu. – A po drugie: mówiłam ci już coś na ten temat. Nic takiego nie ma miejsca, przecież doskonale wiesz jaki Daniel je…
- Nie mam na myśli Daniela. – ucięła poważnym głosem. – Oczywiście, że uważam, że Daniel ma do ciebie słabość… a mówiąc, że uważam, mam na myśli ogromną słabość. Lecz teraz mówię o naszym uroczym Walijczyku.
- Markus? – Polką na początku wstrząsnął pomysł dziewczyny, lecz po chwili wybuchła śmiechem. – Jesteś szalona! Co ci przyszło do głowy? To tylko kolega.
- „To tylko kolega”. – powtórzyła unosząc ręce do góry i zrobiła gest cudzysłowia palcami w powietrzu. – Czy ty naprawdę jesteś taka ślepa, czy głupia? Zawsze biega za tobą wzrokiem, kiedy mamy zebrania, czeka tylko by być bliżej ciebie, często prosi cię o pomoc, mimo, że tak naprawdę wcale jej nie potrzebuje. Dlaczego nie widzisz tego, jak on się na ciebie patrzy?
- Po prosu lubi mnie. Chce, żebym czasami ułożyła z nim jakąś choreografię, robie to dla sportu! Taniec to bardzo przyjemny sposób na ćwiczenia. I niby jak patrzy?
- Rozmarzonym wzrokiem! – jęknęła zrezygnowana. – Nie chcesz dać szansy Danielowi, nawet zakręcić się wokół niego dla żartu, to daj chociaż szansę Markusowi. Nie możesz być wiecznie sama!
- Z takich rzeczy się nie żartuje, Nica. – warknęła dziewczyna. – I mówiłam ci, że nie potrzebuje chłopaka, mam Lu!
- Zaraz zacznę myśleć, że jesteś jakąś zoofilką.
- Zresztą… - Cami zignorowała jej komentarz. – …nie potrafiłabym chyba być z Markusem.
- A to niby czemu, pytam się? – Włoszka zrobiła nadąsaną minę i skrzyżowała ręce na piersi.
- Markus… Markusa bardziej traktuje jak brata. – odpowiedziała niezręcznie, bawiąc się palcami. – Nie potrafiłabym myśleć o nim w innej kategorii, niż kolega czy nawet przyjaciel. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy robili te wszystkie rzeczy, jakie robią pary.
- Oh, Mio Dio. Założę się, że tylko teraz tak masz i z czasem by ci przeszło. A z Danielem sobie wyobrażasz?
- Domma!
- No co?! Kiedy tylko zauważył, że Markus się do ciebie zbliżył i zaczęliście gadać, natychmiastowo cała radość na jego twarzy zniknęła, zastępując ją czymś dzikim i tajemniczym. Zostawił Andreę i szybko przybył do waszej dwójki. Przypadek? Nie sądzę!
- Możemy zająć się swoją pracą? – Polka wyjęła z torby laptopa, chcąc zmienić niewygodny dla niej temat. Wszyscy wiedzą, że Daniel jest kobieciarzem, nie uwierzę, że ON mógłby coś do kogoś czuć więcej, a już na pewno nie do mnie. – Chciałabym jak najszybciej skończyć, bo mam plany na wieczór.
- Wiesz co? – spojrzała na nią, a ramiona jej opadły. – Wypchaj się.
Odwróciła się i wyszła, a w drzwiach minęła się z wilkiem.
- Eh… słyszałeś, Lupus? Ona naprawdę nie ma co robić, tylko bawić się w swatkę.
- No cóż, co na to poradzisz? Chce dla ciebie jak najlepiej, a że ona jest jaka jest, nic nie poradzisz. – zwierzę podeszło do biurka i usiadło obok krzesła dziewczyny. – A tak w ogóle, to niby jakie mamy plany na ten wieczór?

- Chcę odwiedzić Marinette i jej rodziców. Zrobić im niespodziankę. – Camille się uśmiechnęła do Lu. – W końcu jesteśmy rodziną, no nie?

_______________________________________________________________________
Krótko bardzo, wiem. 
Ale mam połowę następnego rozdziału, więc niedługo się pojawi dalsza część!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz