wtorek, 3 maja 2016

Część 15 - Piekło

„To było piekło, goręcej niż na Sycylii!”
„W piekle jest zimno.”
„Sole!”
„No dobra, dobra…”
„Myślałam, że się tam pozarzynają!”
„Czy ty znów nie przesadzasz? Mam zadzwonić do Phillipe?”
„Porca puttana, Amica! Serio mówię!”
„Dobra.  Ale o co im poszło?”
„ Nie wiem! Gdybym wiedziała, to od razu bym ci napisała! Mówię Ci, jak tylko weszłam do Sali, to obaj już się bili. Oczywiście, chyba nie muszę mówić, kto bardziej oberwał?”
„Nie, proszę, nie mów mi nawet tego…”
„To znaczy, obaj się pięknie pokiereszowali, że w sumie tylko minimalnie Markus wyglądał gorzej.”
„DOMMA!”
„Scusa! Scusa! Ale jeszcze nie wrócił do domu? Powinien w sumie już być. Kiedy inni tych dwóch rozdzielili, to Daniel wściekły wybiegł ze studia zakrwawiony i tyle go było widać.”
„ Ale nie powiesz mi chyba, że zrobili to przy Marinette?”
„Nie, to było tuż po tym, jak Toma ją odwiózł.”
Camille w tym momencie usłyszała szczęk otwieranego zamka w drzwiach. Kiedy podniosła się z kanapy, spojrzała w stronę ciemnego korytarza. Dopiero po jakimś czasie z mroku wyłonił się Daniel, w  stanie godnym pożałowania. Kiedy go ujrzała, była przerażona. Lewe oko podbite, w drugim już z dala widać było krwiaka. Na jednej skroni zeschnięta krew zlepiła jego potargane, śnieżnobiałe włosy. Dolna warga była rozcięta, pod nosem i po brodzie rozmazane krwawe ślady, jakby chłopak próbował je zetrzeć dłonią. Lekkie siniaki i małe strupy także były widoczne na policzkach oraz czole.
- Jezu Chryste i wszyscy święci… - wyszeptała Camille, patrząc na niego wielkimi oczami, czując wielką gulę w gardle. Tylko takie słowa zdołały jej przejść przez gardło.
- Nawet nic nie mów. – uciął krótko i pokierował się w stronę kuchni, rzucając kurtkę na jedną z kanap.
- Ż-żartujesz sobie?! – Cam przeskoczyła przez oparcie kanapy i wbiegła do pomieszczenia, tuż za nim. – Domenica mi właśnie pisała, że się szarpaliście, ale nie wierzyłam jej, żeście tam Kickboxing uprawiali! Pokaż się…
Podeszła do niego i chwyciła go delikatnie za żuchwę, obracając jego twarz w stronę światła, by się dokładniej przyjrzeć ranom, jednak ten się wyszarpnął i spojrzał na nią spod byka.
- Zostaw mnie. Nie potrzebuję żadnej pomocy.
- No ty chyba naprawdę sobie żartujesz! – nie wierzyła własnym uszom, co Daniel do niej mówił. W ogóle nie rozpoznawała zachowania chłopaka. Nigdy nie był na tyle porywczy, by z kimś od tak się pobić, potrafił opanować nerwy w takich wypadkach. Co musiało się wydarzyć, że się tak zachowuje? – Powiesz, co się stało?
- Nic się nie stało. – chłopak stanął nad zlewem i odkręcił kurek z zimną wodą, po czym wsadził głowę pod kran. Camille przeszył dreszcz mówiący, że z Danielem naprawdę źle się dzieje. Tylko nie miała najmniejszego pojęcia dlaczego. Kiedy wyprostował się, krople wody kapały z  końcówek jego włosów i spływały po skroniach i karku, jego koszulka robiła się coraz bardziej mokra.  – Idź już lepiej spać.
- Daniel, jest dopiero dwudziesta…
- To idź porobić coś innego. – odpowiedział twardo, opierając się o zlew. Nawet nie odwrócił się, by na nią spojrzeć. – Zostaw mnie samego.
- Nie mam najmniejszego zamiaru. – skrzyżowała ramiona na piersiach. – Tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
- Powiedziałem, idź sobie! – zdenerwowany walnął pięścią w blat tak mocno, że Camille aż podskoczyła w miejscu zaskoczona jego nagłym wybuchem. Jednak następnie powiedział znacznie ciszej, miękkim głosem, jakby prosząco. – Kamila, proszę. Ten jeden raz, proszę cię, zostaw mnie samego. J-ja…
Dziewczyna nawet jakby chciała, nie potrafiła się odwrócić i tak o sobie pójść. Z nim nie było dobrze, dlatego tym bardziej potrzebował jej wsparcia - jakiegokolwiek. Zapiekły ją oczy. Podeszła do niego powoli i przytuliła go od tyłu. Poczuła jak chłopak gwałtownie nabiera powietrze do płuc. Ze wszystkich możliwych, Daniel nie spodziewał się takiego nagłego gestu czułości. Po zbyt długim wstrzymywaniu oddechu zaczęły go już boleć płuca. Wypuścił powietrze z siebie, powoli się odwrócił i otoczył dziewczynę swoimi ramionami, mocno przytulając się do niej. Serce mu waliło jak szalone, jednak z czasem się uspokajał.
- Naprawdę, idź już. – wyszeptał.
- Nie chcę. – odpowiedziała równie cicho.
- Pobrudzę cię swoją krwią…
- A żeby to było pierwszy raz. – zaśmiała się cicho, speszona.
- Nie odpuścisz, prawda…? – powiedział, jakby z nadzieją w głosie, że dziewczyna odpowie twierdząco na jego słowa.
- Nigdy. Wiesz, że to nie w moim stylu.
- Na moje nieszczęście. – zażartował łamiącym się głosem, jakby powstrzymywał się od zaśmiania.
- Chodź, opatrzę cię. – powiedziała i spojrzała wprost w jego oblicze. – Wyglądasz koszmarnie.
- I tak też się czuję. – uśmiechnął się do niej słabo, siląc się na lekki ton.
* * * * * *
Daniel opierał się o balustradę i patrzył przed siebie, trzymając w ręce kieliszek z Whisky, Camille stała poirytowana na środku tarasu, paląc kolejnego papierosa. Na zewnątrz było już ciemno, ale taras pogrążony był w półmroku, dzięki światłu dochodzącemu z głębi mieszkania. Chłopak miał precyzyjnie obandażowaną głowę i lewą dłoń, którą także sobie uszkodził parę godzin wcześniej. Cami opanowała sztukę bandażowania do perfekcji przez ostatnie lata.
- Lepiej by było, gdybyś się do niego niezbliżana. – powiedział, nie odwracając się do niej.
- Myślisz, że cię posłucham? – oburzyła się. – Nie chcesz mi nawet powiedzieć, o co wam poszło. Od kiedy masz przede mną tajemnice?
- Po prostu uważam, że nie potrzebujesz zaprzątać sobie głowy tym detalem.
- „Detalem”. – prychnęła niedowierzając. – Jesteś jego szefem, Daniel. Masz pojęcie co się stanie jak się wyda, że go pobiłeś? Co ty sobie myślałeś?
- To nie ja zacząłem, to on pierwszy się na mnie rzucił. – odpowiedział ze stoickim spokojem.
- Uważaj, bo ci uwierzę. – powiedziała cicho, podchodząc do popielniczki i gasząc niedopałek. – On nie jest typem samobójcy.
Na te słowa Daniel w końcu się odwrócił i wyciągnął w jej stronę wolną dłoń.
- W takim razie sama to sprawdź. – powiedział z błyskiem w oku.
- Myślisz, że to mnie przekona? – zapytała niedowierzając.
- Wiesz, że nie mogę tego zmienić. – Daniel był bardzo pewny siebie. Wiedział doskonale, co robi. – Jesteś na moje umiejętności odporna, więc sprawdź, skoro nawet w tej kwestii mi nie wierzysz.
Po chwili wahania, Camille podeszła i złapała go za rękę. Najpierw poczuła, jak spowija ją ciemność, następnie rozbłysło się bardzo jasne światło. Świat, który wykreował się wokół niej był trochę zniekształcony, zamazany, niewyraźny. Stała w „Sercu” studia parę godzin wcześniej, a przed sobą widziała dwie sylwetki dyskutujących ze sobą mężczyzn – Daniela i Markusa. Zdziwiło ją jednak to, że nie rozumiała ich rozmowy, słyszała jeden wielki zlepek słów i szmerów, nie mogąc zrozumieć ani jednego wyrazu. Daniel odwrócił się od choreografa, jakby chciał wyjść z Sali, a wtedy Markus się na niego rzucił. Cam przerwała wizję i powróciła do rzeczywistości. Nie chciała widzieć tego, co zdarzyło się później. Mogła we wspomnieniach przebywać godzinami, jednak gdy ktoś by spojrzał na to z boku, wydawałoby mu się, że trwa to ułamek sekundy.
- Dlaczego nie mogłam zrozumieć waszej rozmowy? – spytała, spoglądając Danielowi w oczy z wyrzutem.
- Nie mogę wejść do twojego umysłu, jednak mogę trochę kontrolować to co zobaczysz czy usłyszysz w moich wspomnieniach. Nie chciałem byś wiedziała o czym rozmawialiśmy, dlatego pokazałem ci tylko obrazy.
- To nie jest fair.
- Miałem ci tylko udowodnić, że tym razem to ja byłem ofiarą. Na tym zakończmy. – powiedział, następnie zręcznie zmienił temat. – Jutro Marinette ma oddać gotowy strój.
- Chyba nie myślisz, że jutro pójdziesz do studia. – spojrzała na niego krzywo. – Nikt cię nie może tak zobaczyć.
- Przecież jutro już będzie ze mną znacznie lepiej. – powiedział i znów się od niej odwrócił.
- No właśnie! – Camille również oparła się o barierkę tuż obok niego. - Myślisz, że ludzie nie zaczną zadawać pytań, jak to możliwe, że jutro będziesz wyglądać lepiej, a pojutrze na gali tak, jakby nic się nie wydarzyło? Pojedziemy do domu Mari, dałam już znać Phillipe, by przywiózł to co trzeba we wskazane miejsce. To jest najlepsze rozwiązanie.
- Jak zwykle masz łeb na karku. – spojrzał na nią z ukosa, lekko się uśmiechając.
- Ktoś musi, skoro ktoś jest kompletnym idiotą. – skwitowała z udawaną zarozumiałością, wymierzając mu przyjacielskiego kuksańca w zdrowe ramie.
- Samica alfa. – zaśmiał się, wyciągając z kieszeni spodni paczkę fajek. – Czasami naprawdę tego nie rozumiem jak możesz być taka dobra.
- Nie musisz tego rozumieć. – szturchnęła go lekko ramieniem, kiedy ten odpalał papierosa. – Właśnie od tego masz mnie.
Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi i obydwoje w tym samym momencie odwrócili się zdziwieni.
- Spodziewasz się kogoś? – spytał zaskoczony.
- Ja nie. Ciekawe kto to może być. – odpowiedziała i poszła w kierunku szklanych drzwi tarasu.
* * * * * *
- Mam wszystko co chciałaś. – Phillipe położył ostrożnie dwa pokrowce ze strojami na jednej kanapie i ciągnął dalej, dumny z siebie. – Stwierdziłem, że będzie lepiej, jak dzisiaj to tutaj przywiozę i od razu zaprezentuję ci to, co ode mnie chciałaś. A gdzie nasz złoty chłopiec?
- Tutaj jestem. – z tarasu dobiegł ich głos Daniela.
- Aha. No to widać jeszcze żyje, niestety. – powiedział do Cam, ściągając z siebie płaszcz, po czym dodał głośniej, zwracając się do chłopaka. – Nie mam pojęcia co ci odbiło z tą dzisiejszą bijatyką! Jak tak dalej pójdzie, to Camille nie będzie mogła wziąć ani jednego dnia urlopu, bo wtedy zawsze musisz zrobić coś bardzo głupiego!
- Dobra, Phill, już wszystko jest pod kontrolą. – uspokoiła go dziewczyna. – A teraz pokaż co masz!
- Okej, okej, już, już! – mężczyzna rzucił się w stronę pokrowców, wyraźnie podekscytowany. – Jest to od Gabriela, więc klasa sama w sobie!
Rozpiął jeden pokrowiec i wyciągnął z niej piękną, czerwono-czarną koktajlową sukienkę.
- Phillipe… ona naprawdę jest cudna. – zachwyciła się Camille. – Na pewno będzie pasować?
- Na moje oko tak. – odpowiedział dumnie. – A wiesz, że moje oko nigdy się nie myli.
- Co to za sukienka? To dla ciebie, Kam? – do salonu wszedł Daniel, zaskoczony widokiem sukni. –Nie za mała jakaś? Jesteś znacznie wyższa i… no… lepiej zbudowana w niektórych miejscach…
- Nie, to nie dla mnie. – przewróciła oczami w odpowiedzi na ostatnią uwagę chłopaka.

- To dla naszego Cukiereczka. – sprostował stylista, chowając powrotem kreację. – Myślę, że będzie zachwycona!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz