niedziela, 5 czerwca 2016

Część 20 - Pomóż mi zapomnieć

Czując czyjś oddech na karku, Camille otworzyła oczy. W pokoju było bardzo ciemno, więc było dla niej jasne, że był środek nocy. Leżała na boku i kiedy zauważyła zupełnie inne meble, przypomniała sobie gdzie jest. Odwróciła się i z ulgą zauważyła spokojnie śpiącego Daniela. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała rytmicznie, oddychał regularnie. Dziewczyna przyglądała mu się przez dłuższą chwilę w zamyśleniu.
- Wyglądasz teraz na takiego bezbronnego... - wyszeptała, delikatnie odgarniając włosy z jego twarzy, tak, by go nie zbudzić. Wtedy poczuła jak przepełnia ją dziwna, niewyjaśniona melancholia. Nie kontrolując tego, ze skroni przesunęła opuszki palców na jego policzek, lekko go głaszcząc. Serce zaczęło jej walić, jakby robiła coś zakazanego. Nawet nie zauważyła, kiedy dwa palce zjechały na jego dolną wargę. Odsunęła rękę jak oparzona i usiadła na skraju łóżka, chowając twarz w dłoniach. – Co ty robisz? Ogarnij się, Kamila!
Wstała z łóżka z zamiarem powrotu do swojego pokoju, lecz wpół kroku się zatrzymała i spojrzała przez ramię na chłopaka. Dosłownie poczuła, jakby przyciągał ją z powrotem do niego magnes. Nie była w stanie zrobić kolejnego kroku w stronę drzwi, jakby ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Po chwili mentalnej walki samej z sobą, odwróciła się i znów wróciła do łóżka, kładąc się tuż obok Daniela. Czuła się okropnie senna i zmęczona, dlatego nawet nie zwracała uwagi na to co robi. Przysunęła się bliżej do mężczyzny i wtuliła się w niego mocno, a on, jakby instynktownie, otoczył ją ramionami, przysuwając ją jeszcze bliżej do siebie. Cam ogarnęło znajome, ale trudne do nazwania uczucie oraz ciepło. Ciepło bijące od chłopaka spowodowało, że jej powieki robiły się przyjemnie ciężkie, zwiastując nadchodzący sen. Ostatnie co pamiętała, to jak wtuliła swoją twarz w jego szyję i czując jego zapach, po tym zapadła w głęboki sen.
* * * * * *
Daniela obudziły poranne promienie słońca, wpadające do pokoju przez przeszkloną ścianę. Leżąc na plecach miał ochotę przekręcić się na bok, by dalej pójść spać, jednak czując, że coś ciąży mu na piersi, otworzył niechętnie oczy, mrużąc je, rażony przez panującą jasność w sypialni. Spojrzał w dół i zobaczył spokojnie śpiącą na nim Camille. Chłopak w pierwszym momencie nie mogąc zrozumieć, co dziewczyna robi w jego łóżku, stwierdził, że musi to być sen. Cudowny sen. Nie potrafiąc stwierdzić czy to jawa czy sen, próbował się ruszyć, lecz dziewczyna za bardzo do niego przylegała, by mógł się podnieść nie budząc jej.
- Nie, to musi być sen. – zaśmiał się sam do siebie, ledwo słyszalnie. Pogłaskał czule kciukiem jej policzek, dokładnie przyglądając się jej twarzy z bliska, jakby chciał upewnić się, że każdy szczegół jest na swoim miejscu. – Chyba, że...
Poczuł jak nagle wypełnia go uczucie pustki. Delikatnie odsuwając Cam na poduszki obok, Daniel usiadł zgarbiony na brzegu łóżka, nie mogąc zebrać myśli. Siedział tak wbijając tępo wzrok w podłogę, dopóki nie usłyszał głosu dziewczyny.
- Dzień dobry. – powiedziała zaspana. – Wszystko w porządku?
- Kam, ja... - zaczął nie odwracając się do niej. – Czy ja... znowu...?
- Daniel... - Camille zaczęła i uklękła tuż za nim, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Przepraszam. Nie musiałaś nawet reagować, powinienem sam sobie z tym radzić.
- Och, przestań. – objęła go od tyłu, wprawiając chłopaka w chwilowe osłupienie, kiedy poczuł jej ciężar na barkach i jej oddech na policzku. – Nie masz prawa tak mówić. Przecież mamy tylko siebie... mieliśmy się wspierać w każdej chwili, pamiętasz?
Daniel zamknął oczy, nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Chwycił jedną z jej dłoni i mocno ścisnął. Ta dziewczyna zawsze dodawała mu siły. Nawet w najgorszych momentach.
- Co ja bym bez ciebie zrobił, Królowo. – powiedział słabo, całując wierzch jej dłoni.
- Myślę, że byłoby z tobą bardzo źle. – wyszeptała smutno. – Biorąc pod uwagę innych...
- Proszę, nie przypominaj mi. – również wyszeptał, błagalnie, spoglądając jej prosto w oczy, a w głosie była odczuwalna nuta rozpaczy. – Chcę o tym zapomnieć. Pozwól mi zapomnieć... – z każdym słowem nachylał się ku niej coraz bardziej, oddychając ciężko, patrząc na jej usta wpół przymkniętymi powiekami. – ...pomóż mi zapomnieć...
- My... nie powinniśmy... - wyszeptała zmieszana, jednak nie odsunęła się od niego. Spoglądała to prosto w jego oczy, to na jego usta.
- Oh, pieprzyć to. – powiedział, poprawiając się na łóżku i usiadł do niej bokiem. Jedna ręka spoczęła na jej talii, druga na policzku. Ich usta dzieliły milimetry, kiedy telefon Daniela dostał ataku wściekłości z powodu połączenia. Obydwoje zamarli, patrząc na siebie szeroko otwartymi oczami. Chłopakowi opadły ramiona i oparł swoje czoło o jej, zamykając oczy i gorzko się przy tym śmiejąc. – No to jest jakiś chory żart.
- Chyba będzie lepiej, jak już wrócę do siebie. – powiedziała cicho i wstając z łóżka, poczochrała czule włosy Daniela. Czuła się bardzo... zawiedziona, że akurat w takim momencie musiał zadzwonić telefon. Ale dlaczego? A może to znak? Że nie powinni? Biła się z własnymi myślami o tym, co przed chwilą miało mieć miejsce. Dlaczego od razu się nie odsunęłam? Na co ja w ogóle liczyłam? Boże, stara, co się z tobą dzieje? Kiedy doszła do drzwi i złapała za klamkę, odwróciła się, by spojrzeć na chłopaka. Tak jak myślała, odprowadzał ją wzrokiem z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Tylko proszę... tym razem nikogo nie zabij, dobrze?
Kiedy wyszła z pokoju, Daniel wstał i podszedł do stolika na którym leżał jego wciąż wibrujący telefon. Z trudem panując nad sobą, chwycił go i odebrał połączenie.
- Kto prosi się o śmierć? – warknął do słuchawki, wyglądając za okno na nieśpiące już miasto.
- Chyba wstałeś lewą nogą. Obudziłam cię? Czy miałeś ciężką noc tuż przed galą? – po drugiej stronie odezwał się przejęty głos Andrei.
- Powiedzmy. – odburknął. Tylko dlatego, że cię lubię, to nic ci się nie stanie., dodał w myślach.
- Potrzebuję, byś przyjechał do studia, są małe komplikacje. – powiedziała kobieta rzeczowym tonem.
- Ale, że teraz? Coś się dzieje?
- No najlepiej by było jak najszybciej. Niby nic takiego, ale wiesz jak jest, zawsze musi być pod górkę wtedy, kiedy chcemy mieć spokój.
- Okej. – westchnął ciężko. – Postaram się przybyć jak najszybciej.
* * * * * *
- No proszę, proszę... a cóż to się robiło?
Kiedy Camille weszła do swojego pokoju, zwróciło się do niej leżące na łóżku wilczysko.
- Och zamknij się, przecież doskonale wiesz, że my nic a nic...
- To dlaczego spaliłaś takiego pięknego buraka, dziecino?
- Lu!
- Nie zapominaj, że wszystko co ty wiesz, wiem i ja. A co ja wiem, wiesz i ty. Nasze umysły są złączone, nie ukryjesz przede mną niczego, nawet jeśli będziesz chciała. – upomniał ją.
- Skoro faktycznie wiem wszystko to co ty, to dlaczego nie pamiętam tego okresu sprzed wypadku? – spiorunowała go wzrokiem.
- Nie zawsze mamy to, czego pragniemy, dzieciaku. Ale mogę cię zapewnić, że z pewnością sobie przypomnisz to wszystko, czego teraz nie pamiętasz.
- Co takiego się wtedy zdarzyło, że nie chcesz mi o tym powiedzieć? – zdenerwowała się na swojego Way'a.
- Intryguje mnie fakt, jak bardzo jesteś rozczarowana, że nie doszło do tego pocałunku. Niby tu tak bardzo jesteś niechętna co do jego osoby, robisz mu na przekór, dogryzasz mu, a jednak... Czyżbyś nagle zmieniła zdanie?
- Nie zmieniaj tematu! Zresztą, nie ważne. Nie mam czasu na potyczki słowne z tobą. – burknęła i mijając go, pośpieszyła do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Oparła się o nie plecami, próbując się uspokoić. – Nie no, kuźwa mać. Ta cholera ma rację. Jak to dobrze, że przynajmniej Daniel nie może czytać mi w myślach. Chyba wystarczy mi, że muszę się z tym pchlarzem użerać. – westchnęła ciężko.
- Ja nadal słyszę! – odezwał się głos Lupusa w głowie Camille.
- I dobrze! – krzyknęła i walnęła dłonią w drzwi. Sama nie wiedziała dlaczego.
Po odbyciu orzeźwiającej kąpieli, wyszła z łazienki. W sypialni nie było Lu, a z dołu dobiegały ciche odgłosy krzątaniny. Dziewczyna podeszła do stolika nocnego i wzięła do ręki swój telefon.
Do: 'Biedroneczka' Marinette 
Mała rada. Na galę przyjdź w rozpuszczonych włosach. Zaufaj mi ;) ~ Cam

Wysłała wiadomość, uśmiechając się jak głupia do ekranu. Kiedy po dłuższym namyśle w końcu się ubrała, zeszła na parter mieszkania.
- Wychodzisz? – zdziwiła się, widząc chłopaka zmierzającego do wyjścia z mieszkania. Spojrzał na nią, jednak ona uciekła wzrokiem, unikając kontaktu wzrokowego. Dlaczego ja to robię? Zmusiła się do spojrzenia na Daniela i spytała speszona. – Nie miałeś dzisiaj zostać w mieszkaniu?
- Dzwoniła Andre. Chce, bym jak najszybciej przyjechał do studia. Niby są jakieś problemy. – odpowiedział nienaturalnie sztywno.
- Mogę jakoś pomóc. – powiedziała pewna, że chłopak przystanie na jej propozycję.

- Myślę, że sami damy radę. – odpowiedział beż żadnych emocji, odwracając się do niej tyłem i ruszył w stronę wyjścia. – Do później...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz