Czując czyjś oddech na karku, Camille
otworzyła oczy. W pokoju było bardzo ciemno, więc było dla niej jasne, że był
środek nocy. Leżała na boku i kiedy zauważyła zupełnie inne meble, przypomniała
sobie gdzie jest. Odwróciła się i z ulgą zauważyła spokojnie śpiącego Daniela.
Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała rytmicznie, oddychał regularnie.
Dziewczyna przyglądała mu się przez dłuższą chwilę w zamyśleniu.
- Wyglądasz teraz na takiego
bezbronnego... - wyszeptała, delikatnie odgarniając włosy z jego twarzy, tak,
by go nie zbudzić. Wtedy poczuła jak przepełnia ją dziwna, niewyjaśniona
melancholia. Nie kontrolując tego, ze skroni przesunęła opuszki palców na jego
policzek, lekko go głaszcząc. Serce zaczęło jej walić, jakby robiła coś
zakazanego. Nawet nie zauważyła, kiedy dwa palce zjechały na jego dolną wargę.
Odsunęła rękę jak oparzona i usiadła na skraju łóżka, chowając twarz w
dłoniach. – Co ty robisz? Ogarnij się, Kamila!
Wstała z łóżka z zamiarem powrotu do
swojego pokoju, lecz wpół kroku się zatrzymała i spojrzała przez ramię na
chłopaka. Dosłownie poczuła, jakby przyciągał ją z powrotem do niego magnes.
Nie była w stanie zrobić kolejnego kroku w stronę drzwi, jakby ciało odmówiło
jej posłuszeństwa. Po chwili mentalnej walki samej z sobą, odwróciła się i znów
wróciła do łóżka, kładąc się tuż obok Daniela. Czuła się okropnie senna i
zmęczona, dlatego nawet nie zwracała uwagi na to co robi. Przysunęła się bliżej
do mężczyzny i wtuliła się w niego mocno, a on, jakby instynktownie, otoczył ją
ramionami, przysuwając ją jeszcze bliżej do siebie. Cam ogarnęło znajome, ale
trudne do nazwania uczucie oraz ciepło. Ciepło bijące od chłopaka spowodowało,
że jej powieki robiły się przyjemnie ciężkie, zwiastując nadchodzący sen.
Ostatnie co pamiętała, to jak wtuliła swoją twarz w jego szyję i czując jego
zapach, po tym zapadła w głęboki sen.
*
* * * * *
Daniela obudziły poranne promienie
słońca, wpadające do pokoju przez przeszkloną ścianę. Leżąc na plecach miał
ochotę przekręcić się na bok, by dalej pójść spać, jednak czując, że coś ciąży
mu na piersi, otworzył niechętnie oczy, mrużąc je, rażony przez panującą
jasność w sypialni. Spojrzał w dół i zobaczył spokojnie śpiącą na nim Camille.
Chłopak w pierwszym momencie nie mogąc zrozumieć, co dziewczyna robi w jego
łóżku, stwierdził, że musi to być sen. Cudowny sen. Nie potrafiąc stwierdzić
czy to jawa czy sen, próbował się ruszyć, lecz dziewczyna za bardzo do niego
przylegała, by mógł się podnieść nie budząc jej.
- Nie, to musi być sen. – zaśmiał się
sam do siebie, ledwo słyszalnie. Pogłaskał czule kciukiem jej policzek,
dokładnie przyglądając się jej twarzy z bliska, jakby chciał upewnić się, że
każdy szczegół jest na swoim miejscu. – Chyba, że...
Poczuł jak nagle wypełnia go uczucie
pustki. Delikatnie odsuwając Cam na poduszki obok, Daniel usiadł zgarbiony na
brzegu łóżka, nie mogąc zebrać myśli. Siedział tak wbijając tępo wzrok w
podłogę, dopóki nie usłyszał głosu dziewczyny.
- Dzień dobry. – powiedziała zaspana. –
Wszystko w porządku?
- Kam, ja... - zaczął nie odwracając się
do niej. – Czy ja... znowu...?
- Daniel... - Camille zaczęła i uklękła
tuż za nim, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Przepraszam. Nie musiałaś nawet reagować,
powinienem sam sobie z tym radzić.
- Och, przestań. – objęła go od tyłu,
wprawiając chłopaka w chwilowe osłupienie, kiedy poczuł jej ciężar na barkach i
jej oddech na policzku. – Nie masz prawa tak mówić. Przecież mamy tylko
siebie... mieliśmy się wspierać w każdej chwili, pamiętasz?
Daniel zamknął oczy, nie wiedząc co na
to odpowiedzieć. Chwycił jedną z jej dłoni i mocno ścisnął. Ta dziewczyna
zawsze dodawała mu siły. Nawet w najgorszych momentach.
- Co ja bym bez ciebie zrobił, Królowo.
– powiedział słabo, całując wierzch jej dłoni.
- Myślę, że byłoby z tobą bardzo źle. –
wyszeptała smutno. – Biorąc pod uwagę innych...
- Proszę, nie przypominaj mi. – również
wyszeptał, błagalnie, spoglądając jej prosto w oczy, a w głosie była odczuwalna
nuta rozpaczy. – Chcę o tym zapomnieć. Pozwól mi zapomnieć... – z każdym słowem
nachylał się ku niej coraz bardziej, oddychając ciężko, patrząc na jej usta
wpół przymkniętymi powiekami. – ...pomóż mi zapomnieć...
- My... nie powinniśmy... - wyszeptała
zmieszana, jednak nie odsunęła się od niego. Spoglądała to prosto w jego oczy,
to na jego usta.
- Oh, pieprzyć to. – powiedział,
poprawiając się na łóżku i usiadł do niej bokiem. Jedna ręka spoczęła na jej
talii, druga na policzku. Ich usta dzieliły milimetry, kiedy telefon Daniela
dostał ataku wściekłości z powodu połączenia. Obydwoje zamarli, patrząc na
siebie szeroko otwartymi oczami. Chłopakowi opadły ramiona i oparł swoje czoło
o jej, zamykając oczy i gorzko się przy tym śmiejąc. – No to jest jakiś chory
żart.
- Chyba będzie lepiej, jak już wrócę do
siebie. – powiedziała cicho i wstając z łóżka, poczochrała czule włosy Daniela.
Czuła się bardzo... zawiedziona, że akurat w takim momencie musiał zadzwonić
telefon. Ale dlaczego? A może to znak? Że nie powinni? Biła się z własnymi
myślami o tym, co przed chwilą miało mieć miejsce. Dlaczego
od razu się nie odsunęłam? Na co ja w ogóle liczyłam? Boże, stara, co się z
tobą dzieje? Kiedy doszła do drzwi i złapała za klamkę, odwróciła
się, by spojrzeć na chłopaka. Tak jak myślała, odprowadzał ją wzrokiem z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Tylko proszę... tym razem nikogo nie zabij,
dobrze?
Kiedy wyszła z pokoju, Daniel wstał i
podszedł do stolika na którym leżał jego wciąż wibrujący telefon. Z trudem
panując nad sobą, chwycił go i odebrał połączenie.
- Kto prosi się o śmierć? – warknął do
słuchawki, wyglądając za okno na nieśpiące już miasto.
- Chyba
wstałeś lewą nogą. Obudziłam cię? Czy miałeś ciężką noc tuż przed galą? –
po drugiej stronie odezwał się przejęty głos Andrei.
- Powiedzmy. – odburknął. Tylko
dlatego, że cię lubię, to nic ci się nie stanie., dodał w myślach.
- Potrzebuję,
byś przyjechał do studia, są małe komplikacje. –
powiedziała kobieta rzeczowym tonem.
- Ale, że teraz? Coś się dzieje?
- No
najlepiej by było jak najszybciej. Niby nic takiego, ale wiesz jak jest, zawsze
musi być pod górkę wtedy, kiedy chcemy mieć spokój.
- Okej. – westchnął ciężko. – Postaram
się przybyć jak najszybciej.
*
* * * * *
- No proszę, proszę... a cóż to się
robiło?
Kiedy Camille weszła do swojego pokoju,
zwróciło się do niej leżące na łóżku wilczysko.
- Och zamknij się, przecież doskonale
wiesz, że my nic a nic...
- To dlaczego spaliłaś takiego pięknego
buraka, dziecino?
- Lu!
- Nie zapominaj, że wszystko co ty wiesz,
wiem i ja. A co ja wiem, wiesz i ty. Nasze umysły są złączone, nie ukryjesz
przede mną niczego, nawet jeśli będziesz chciała. – upomniał ją.
- Skoro faktycznie wiem wszystko to co
ty, to dlaczego nie pamiętam tego okresu sprzed wypadku? – spiorunowała go
wzrokiem.
- Nie zawsze mamy to, czego pragniemy,
dzieciaku. Ale mogę cię zapewnić, że z pewnością sobie przypomnisz to wszystko,
czego teraz nie pamiętasz.
- Co takiego się wtedy zdarzyło, że nie
chcesz mi o tym powiedzieć? – zdenerwowała się na swojego Way'a.
- Intryguje mnie fakt, jak bardzo jesteś
rozczarowana, że nie doszło do tego pocałunku. Niby tu tak bardzo jesteś
niechętna co do jego osoby, robisz mu na przekór, dogryzasz mu, a jednak...
Czyżbyś nagle zmieniła zdanie?
- Nie zmieniaj tematu! Zresztą, nie
ważne. Nie mam czasu na potyczki słowne z tobą. – burknęła i mijając go,
pośpieszyła do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Oparła się o nie plecami,
próbując się uspokoić. – Nie no, kuźwa mać. Ta cholera ma rację. Jak to dobrze,
że przynajmniej Daniel nie może czytać mi w myślach. Chyba wystarczy mi, że
muszę się z tym pchlarzem użerać. – westchnęła ciężko.
- Ja
nadal słyszę! – odezwał się głos Lupusa w głowie
Camille.
- I dobrze! – krzyknęła i walnęła dłonią
w drzwi. Sama nie wiedziała dlaczego.
Po odbyciu orzeźwiającej kąpieli, wyszła
z łazienki. W sypialni nie było Lu, a z dołu dobiegały ciche odgłosy
krzątaniny. Dziewczyna podeszła do stolika nocnego i wzięła do ręki swój
telefon.
Do: 'Biedroneczka' Marinette
Mała rada. Na galę przyjdź w rozpuszczonych włosach. Zaufaj mi ;) ~ CamWysłała wiadomość, uśmiechając się jak głupia do ekranu. Kiedy po dłuższym namyśle w końcu się ubrała, zeszła na parter mieszkania.
- Wychodzisz? – zdziwiła się, widząc
chłopaka zmierzającego do wyjścia z mieszkania. Spojrzał na nią, jednak ona
uciekła wzrokiem, unikając kontaktu wzrokowego. Dlaczego
ja to robię? Zmusiła się do spojrzenia na Daniela i spytała
speszona. – Nie miałeś dzisiaj zostać w mieszkaniu?
- Dzwoniła Andre. Chce, bym jak
najszybciej przyjechał do studia. Niby są jakieś problemy. – odpowiedział
nienaturalnie sztywno.
- Mogę jakoś pomóc. – powiedziała pewna,
że chłopak przystanie na jej propozycję.
- Myślę, że sami damy radę. –
odpowiedział beż żadnych emocji, odwracając się do niej tyłem i ruszył w stronę
wyjścia. – Do później...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz