-
A więc, moi drodzy, zinterpretujmy co autor miał na myśli. – powiedziała Madame
Bustier, patrząc na całą klasę. – Alix, może ty zacznij…
-
Ugh, nie cierpię zajęć z francuskiej literatury – wyszeptała do Marinette Alya,
patrząc się na nauczycielkę.
-
Tak, ja także dzisiaj nie mogę się zbytnio skupić. – powiedziała Mari. – Możesz
jeszcze raz pokazać mi ten magazyn? Widziałam, że wszyscy w klasie już go
czytali.
-
Jasne. – Alya podała gazetę pod ławką. – Nie dziw się, wszyscy się zainteresowali
artykułem o Tomie.
-
Domyślam się. – dziewczyna otworzyła gazetę na stronie z artykułem o
piosenkarzu i jeszcze raz prześledziła tekst. Coś w tym jest, ja nigdy nikogo nie znam, tak jak Chloe – zaczęła myśleć
Marinette patrząc się na zdjęcia młodego mężczyzny. Może faktycznie go zna… Albo przynajmniej załatwi sobie z nim zdjęcie.,
-
Hej, Mari, co jest? – odwrócił się Nino, a zaraz po nim Adrien. – Wydajesz się
smutna.
-
Nie, nie… to nic takiego…
-
Chyba nie chodzi co o to, co powiedziała Chloe? To jędza, nie możesz brać do
siebie jej słow.
-
Nino ma racje, Marinette. – powiedział cicho Adrien. – Udawaj, że to nigdy nie
nastąpiło. Ona się myli, wiesz o tym. Pomyśl, kto zaprojektował okładkę albumu
Jaggeda Stona? Chloe? – chłopak się
lekko uśmiechnął. - Nie wydaje mi się.
-
Marinette, a może ty odpowiesz na to pytanie? –ich małą rozmowę wyrwał głos
nauczycielki.
-
Cholera. – jęknęła cicho Alya, po czym wyszeptała. – Dzięki Nino, wszystko
przez ciebie!
-
N-no więc… ja… - zaczęła Mari. – Czy mogłaby Pani powtórzyć pytanie?
Wtedy
Chloe się zaśmiała kpiąco, a Marinette, Alya, Nino i Adrien spiorunowali ją
wzrokiem.
-
Dobrze, ostatni raz… - westchnęła Madame Bustier. – A więc jak interpretujemy…
W
tym momencie rozległo się pukanie i drzwi od klasy się otworzyły. W drzwiach
stanął wysoki, młody mężczyzna, o białych włosach, w czarnych okularach
przeciwsłonecznych, które zasłaniały jego oczy; ubrany w czarne spodnie i
czarną koszulę z rozpiętymi trzema górnymi guzikami i jednym dolnym,
odsłaniając fragment torsu.
-
Proszę wybaczyć, chyba nie przeszkadzam? – zapytał chłopak.
-
Przepraszam, ale kim pan jest…? – zapytała się zdezorientowana nauczycielka.
Ale wszyscy uczniowie wiedzieli kim był owy mężczyzna. – W-w czym mogę panu
pomóc? Po co pan tu przyszedł?
-
Och, to przecież Toma! – zapiszczała cicho
Chloe i wyglądała jak w siódmym niebie. – Przyszedł do mnie, mówię wam!
-
Ah, to nic takiego. – chłopak spojrzał w głąb sali, zatrzymał się wzrokiem na
Mari i uśmiechnął się łobuzersko. - Ja przyszedłem tylko zabrać Marinette.
-
C-co? – cała klasa wypowiedzieli zgodnie chórem, chociaż najgłośniej wykrzyczała
to blondynka.
-
Ależ pan nie może zabrać Marinette… - zaczęła kobieta.
Wtedy
chłopak ściągnął okulary i spojrzał wprost na nauczycielkę, uśmiechając się
tajemniczo.
-
Myślę jednak, że to nie będzie żaden problem. – puścił jej oczko, a kobieta osunęła
się na ziemię, jakby zemdlała.
Ogólnie
dziwna aura zapanowała w Sali: wszystkie dziewczęta siedziały sztywno,
wpatrując się w przybysza jak zahipnotyzowane, nawet Alya. Tylko chłopcy
rozglądali się na boki nie rozumiejąc co się dzieje. Daniel w paru susach
dotarł do ławki Marinette, stając obok niej i ukłonił się nisko, patrząc się
jej głęboko w oczy.
-
Witaj, Księżniczko. Czy mogę cię porwać, na pewien czas?
-
C-co, że jak? – Marinette zaczęła, nie rozumiejąc co się dzieje. Tylko ona
mogła się normalnie ruszać, w przeciwieństwie do reszty koleżanek. – Ale, co..
jak… Ty mnie znasz?
-
Ależ oczywiście. – uśmiechnął się słodko. – Wiem o tobie bardzo dużo, od dawna
chciałem cię poznać. A teraz chodź ze mną, coś tak mi się zdaje, że nie chce ci
się tutaj siedzieć.
Daniel
wyciągnął Mari za rękę z ławki i po chwili znalazła się na jego rękach. Zanim
doszło do niej co się dzieje, Daniel wybiegł z klas, trzymając ją w swoich
objęciach.
-
Nie, Marinette! – dziewczyna słyszała tylko za sobą wołanie Adriena, lecz nie miała
jak na niego spojrzeć, bo i tak wszystko zasłaniał jej tors Tomy. – Marinette, czekaj!
Była
tak zdezorientowana, że nie mogła się ruszyć. Kiedy wybiegli ze szkoły, Daniel
raptownie i chwiejnie się zatrzymał, jakby coś przeszkodziło mu w dalszym
biegu. Postawił dziewczynę na ziemi i się obrócił z dziwnym uśmieszkiem na
ustach. Za nim stał Adrien, ze wściekłością w oczach, a Nino i Alya dopiero dobiegali
do trójki stojącej u szczytu schodów szkoły.
-
Coś nie tak? – zapytał rozbawiony mężczyzna, patrząc się na trójkę dzieciaków
stojących przed nim.
-
Co robisz z Marinette? – zapytał Nino, przybierając bojową postawę, taką jak
Adrien.
-
Ja? Nic takiego. Tylko ją porywam. – Daniel objął Mari od tyłu, nie spuszczając
wzroku z Adriena. Wyczuł, że chłopakowi to się BARDZO nie podoba. Postanowił,
że bardzo chętnie jeszcze chłopaka podrażni. – Może ją jeszcze zobaczycie… a
może jednak nie.
-
Nie masz takiego prawa! Prawda, Alya? – Nino zwrócił się do dziewczyny stojącej
tuż obok niego, ale ona nawet nie zareagowała. – Alya?
-
Jesteś… Jesteś niesamowity! – zaczęła się zachwycać dziewczyna, pomimo swoich
wcześniejszych deklaracji, że urok Tomy
jest tylko mitem. – Nie masz ochoty porwać jeszcze i mnie?
-
Wybacz słodko, ale MOJA mała Marinette mi wystarczy. – odpowiedział, głaszcząc
Mari po głowie.
-
Chwila, ale… moment… po co ja ci jestem w ogóle potrzebna? – dziewczyna w końcu
doszła do siebie i wyplątała się z uścisku Daniela, odsuwając się o pare
kroków. – I skąd w ogóle mnie znasz?
-
A czy to ważne? Po prostu cię potrzebuję, księżniczko. Chodź ze mną, a
przysięgam, że togo nie pożałujesz.
-
Powiedz tak do niej jeszcze raz, a zobaczysz… - Adrien powiedział cicho pod
nosem, tak, że nikt z obecnych tego nie usłyszał, z wyjątkiem Daniela.
-
Nie mogę tak z tobą iść… Ja cię w ogóle nie znam!
-
No to w końcu poznasz i to bardzo blisko. – mrugnął do niej mężczyzna. – A
teraz chodź, nie mamy zbyt wiele czasu.
-
Ona nigdzie nie idzie! – Chłopaki wykrzyczeli zgodnie.
-
A chcecie się założyć…? – zaczął Toma,
lecz nagły hałas mu przerwał. Pod szkołą zatrzymał się czarny Jaguar i po
chwili wysiadła z niego wysoka, piękna dziewczyna, także ubrana na czarno, w
czarnym kapeluszu, który Marinette doskonale znała.
-
Daniel, przestań się znęcać nad dzieciakami.
-
Camille! – zawołała dziewczyna na jej widok i uradowana pobiegła w jej
kierunku.
-
No nie… dzięki, wszystko zepsułaś. – jęknął zawiedzony Daniel, przewracając
oczami. Ramiona mu opadły. – Nie mogłaś przyjechać trochę później? Akurat
świetnie się bawiłem!
-
O. MÓJ. BOŻE. – zaczęła Alya, a ręce jej drżały. – T-to przecież… przecież to
Camille Milano! Jezu, to naprawdę ona! Nie wierzę!
Marinette
rzuciła się w ramiona Camilli, a ta ją mocno objęła. Kiedy Camille poczuła
mocny uścisk dziewczynki wokół swojego pasa, jej serce zabiło mocniej i jakby
zaczęło się rozpływać z gorąca. Tak mocne emocje zalały jej ciało, że Polka
musiała się powstrzymać, przed uronieniem łzy. Nie wiedziała, że aż tak bardzo
tęskniła za Mari.
-
Ej, dobra, może mi ktoś wytłumaczyć o co chodzi? – Nino rozglądał się po
wszystkich obecnych, drapiąc się pod czapką, kiedy reszta jego towarzyszy
zaczęła schodzić po schodach. – Ej, czekajcie na mnie!
Alya
podbiegła dwóch obejmujących się dziewczyn z niedowierzaniem malującym się na
twarzy.
-
Marinette! Ty znasz Camille Milano?! – zdenerwowała się dziewczyna, patrząc to
na przyjaciółkę, to na jej idolkę. - Czemu mi nie powiedziałaś?
-
Czy zna? – zaśmiała się Cami. – To chyba mało powiedziane.
-
Co masz na myśli? – zapytał Adrien, kątem oka wciąż spoglądając na stojącego
obok niego Daniela.
-
Marinette jest kuzynką Camille. – oświadczył mężczyzna ubiegając młodą kobietę,
wkładając okulary z powrotem na nos. – Serio, nic wam się nie chwaliła?
-
Nie ma tu się czym chwalić, Daniel. – ucięła Polka.
-
To ty kazałaś Tomie mnie wyciągnąć z
zajęć? – zaczęła powoli Marinette.
-
Nie, nie kazałam. Sam to wymyślił… - westchnęła, zasłaniając jedno oko dłonią,
robiąc a’la face palm. – Chociaż nie powiem, zgodziłam się na ten pomysł, bo wiedziałam,
że na pewno wypali.
-
Oczywiście, że wypalił, w końcu to mój pomysł. – odparł chłopak prostując się i
dumnie unosząc głowę.
-
Dobra, dobra, bo zaraz popadniesz w samo zachwyt. – ucięła Cam, gasząc swojego
partnera. – Znowu. A na to nie mamy czasu.
-
Dlaczego właściwie chciałaś mnie wyciągnąć ze szkoły? – doczekiwała Mari, nie
rozumiejąc sytuacji.
-
Marinette, potrzebuję cię. – odpowiedziała poważnym tonem, patrząc jej głęboko
w oczy.
-
Chciałaś powiedzieć, że „MY”
potrzebujemy… - wtrącił Daniel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz