sobota, 7 maja 2016

Część 16 - Gość

- Mamo, lecę, bo się spóźnię do szkoły! – wykrzyknęła Marinette, zbiegając po schodach na złamanie karku. – Późno wrócę!
- Nie wyjdziesz z domu, dopóki nie zjesz śniadania. – odpowiedziała ze stoickim spokojem Sabine Cheng i uśmiechem na ustach.
- A-ale mamo!
- Marinette... - mama dziewczyny spojrzała na nią znaczącym wzrokiem, a ta odpuściła i zasiadła do stołu. – Dzwoniła Camille. Wiedziałaś, że jest w Paryżu?
- Co? – zdziwiła się. – To znaczy... tak! Eee... nawet mnie odwiedziła w szkole... na chwilkę.
- Jest taka młoda, a ciągle strasznie zajęta. – westchnęła kobieta. – Spytała czy będziemy dzisiaj popołudniu w domu. Podobno ma do ciebie jakąś sprawę. Mnie nie będzie, także nie będę mogła niestety jej ugościć, a ojciec musi być na dole, w piekarni. Mam nadzieję, że dobrze się zajmiesz naszym gościem.
- Naprawdę? To znaczy, oczywiście, że ją ugoszczę! – powiedziała z pełnymi ustami, po czym z trudem przełknęła rogalika i dodała. – Jestem pewna, że znów nas odwiedzi, byście też mogli się z nią zobaczyć.
- Mam taką nadzieję, że tym razem nie opuści Paryża, zanim się z nami nie zobaczy. Tak wyrosła... a pamiętam ją jeszcze jako dziecko. Pewnie też dojrzała.
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - powiedziała cicho Mari i chwyciła kolejnego croissanta. – Naprawdę lecę, do później!
* * * * * *
„Pewnie ciocia już Ci powiedziała, że przybędę dzisiaj do Ciebie."
„Skąd taka nagła zmiana planów? Miałam przedstawić dzisiaj strój dla Daniela na jutro."
„Jak przyjedziemy, to sama się przekonasz dlaczego... Phillipe już zapakował to co robiliście razem i przywieziemy to ze sobą."
- Czyli mówisz, że Daniel był kompletnie zagubiony? – zaśmiała się Alya, kiedy Marinette opowiadała trójce przyjaciół co się działo wczorajszego dnia. Obie dziewczyny siedziały na ławce pod ścianą dziedzińca szkolnego, a Adrien z Ninem stali przed nimi. – Typowy facet, nie znosi zakupów!
- A teraz Camille mi pisze, że spotkamy się u mnie w domu i że sama się przekonam dlaczego. – Mari popatrzyła się na ekran telefonu.
- Cool! Też chciałbym przyjść, nie, Adrien? – powiedział Nino i szturchnął łokciem blondyna stojącego obok niego. – Możemy, Marinette?
- Jeżeli chcecie, to czemu nie? Nie widzę żadnego problemu. – odpowiedziała z uśmiechem.
- To ja, oczywiście, też idę! – zadeklarowała Alya.
- Ja niestety nie mogę... mam szermierkę po lekcjach. – powiedział zawiedziony Adrien.
- Ej, no nie bądź taki! Nie możesz chociaż raz się wykręcić? – zaczął namawiać go Nino. – Przecież nic się nie stanie!
- Nie ma szans. Przepraszam. A twój projekt jest już zrealizowany?
- T-tak! Wszystko jest już uszyte, tylko musi przymierzyć czy wszystko idealnie pasuje. Wczoraj już zabrakło nam na to czasu. Oh... tak bardzo chciałabym pójść na tą galę.
- No to poproś Daniela, by cię zabrał. – powiedziała Alya. – W ramach zapłaty za fatygę.
- Lepiej nie, to zbyt wiele. Zresztą, gdzie ja się będę pchać na salony...
- Marinette Dupain-Cheng! Jak możesz tak mówić! Musisz nabrać większej wartości siebie! – skarciła ją przyjaciółka. – Jeżeli ty się nie odezwiesz, masz to jak w banku, że sama ci to załatwie!
- Nie zrobisz tego! – Marinette poderwała się na równe nogi. – Nawet jakbym miała możliwość tam pójść, nie mam w co się ubrać. A tam obowiązują kreacje wieczorowe. Nie zdążyłabym nawet niczego zrobić dla siebie...
- Dobra, dobra, ja już swoje wiem. Przyprzemy Daniela do ściany i zmusimy go, by zabrał cię ze sobą! Co nie, Nino?
- Jasna sprawa! – zgodził się chłopak. - Już nawet mam pewien plan...
* * * * * *
- Pokaż no się. – zażądała Camille pokazując Danielowi palcem miejsce, gdzie miał usiąść. Chłopak był znów tylko w spodniach od piżamy, bo dopiero co wstał z łóżka. Na całym ciele także miał siniaki i krwiaki, ale znacznie mniejsze niż poprzedniego dnia. Kiedy Daniel usiadł, dziewczyna ściągnęła mu delikatnie bandaże i obejrzała rany. – Nie jest tak źle. Mam nadzieje, że do jutra wszystko już zniknie. Ale rękę znów muszę ci obandażować.
- Najbardziej się cieszę, że nie mam już podbitego oka. Krwiak też zniknął. – powiedział zaspanym głosem. – Dzwoniłaś do Andre?
- Nie musiałam, Domenica mi napisała, że Andrea wie, że nie przyjdziemy do pracy. – odpowiedziała, zajmując się jego ręką. – Albo sama się domyśliła, albo Phillipe jej powiedział.
- Będę musiał im podwyższyć pensję za to, że znoszą moje zachowanie z taką wyrozumiałością. – powiedział, przyglądając się uważnie Camille, wykorzystując fakt, że tego nie widzi. – O której jedziemy do Marinette?
- No mi też by się przydała podwyżka, ja cię muszę znosić nawet po pracy. Nie dość, że muszę dla ciebie harować, to robię za pielęgniarkę. To jest liczone ekstra! – zaśmiała się dziewczyna. – Dopiero popołudniu, jak skończy lekcje. Więc mamy sporo czasu.
- I co będziemy robić? – spytał niskim głosem, zaznaczając tym co chodzi mu po głowie. – Możemy wybierać...
- Nie wymuszaj u mnie mdłości. – przerwała mu, specjalnie mocniej pociągając za bandaż, przez co Daniel się skrzywił z bólu. – Masz dużo pracy. Miałeś się zająć tworzeniem nowej piosenki.
- Zawsze musisz niszczyć moje marzenia? – jęknął. – Jesteś okrutna!
- No, koniec. – olała go. – Weź się lepiej za pisanie piosenki.
- Już napisałem. – wstał i skierował się w stronę kuchni, śpiewając. – „Kiedyś byłem niebem, ziemią byłaś ty. Wodę i powietrze, obiecałem ci. Piórem twoich skrzydeł napisałem wiersz, ciszą i muzyką wypełniłaś mnie."*
- Dokończyłeś już ją? – zdziwiła się. – Kiedy?
- Wczoraj. W nocy jeszcze siedziałem i poprawiałem. Domenica będzie zachwycona, że będziemy mogli już ją nagrywać.
- Będziesz musiał się jeszcze zabrać za piosenkę z Miką. – przypomniała mu, wchodząc za nim do kuchni. - Niestety ludzie na to czekają...
- Dziwisz się? – posłał jej tajemniczy uśmieszek. – Bo ja ani trochę.
- Więc chyba dzisiaj będziemy musieli się za to zabrać. – westchnęła, kiedy usiadła na stołku barowym. – Chociaż nie mam żadnego pomysłu na nią.
- Sądzę, że to tylko kwestia czasu.
* * * * * *
- Nie mogę w to uwierzyć, że skończyliśmy lekcje wcześniej! Mogliby częściej robić nam takie niespodzianki! – wykrzyknął Nino wybiegając ze szkoły tuż przed Marinette i Alyą. – I trochę słabo, że Adrien nie może iść z nami.
- Może to i lepiej... - zamyśliła się Alya.
- Co masz na myśli? – zapytała się zdziwiona Marinette.
- No wiesz... albo mi się zdaje, albo Adrien chyba nie polubił zbytnio Tomäkiego.
- Dlaczego tak uważasz? – Mari czuła się zdezorientowana nagłymi słowami przyjaciółki.
- Intuicja, po prostu mi zaufaj. – mrugnęła do dziewczyny.
- To co, idziemy, dziewczyny? – zapytał Nino.
- Tak, jasne! Ale co będziemy robić przez ten czas?
- Spokojnie, Marinette, coś na pewno wymyślimy!
* * * * * *
- No, młodzieży! Trzeba będzie niedługo się zbierać, czas nas goni!
- Wiemy, Phillipe, nie musisz nam mówić. – burknął Daniel od niechcenia. – Zaraz będziemy gotowi.
- A ten co? – szepnął stylista do Camille, kiedy przechodziła obok niego, myśląc, że chłopak go nie słyszy. – Wstał lewą nogą?
- Nie, po prostu słowa nam dzisiaj coś nie idą. – odpowiedziała mu spokojnie. – Nie możemy złapać weny.
- Rozumiem. Ale z pewnością coś wymyślicie. Zawsze się wam udaje. – mrugnął do dziewczyny, po czym się od niej odwrócił i rzucił rozkazująco jak w wojsku. - A teraz ruszać się! Na mieście są korki! Im dłużej zwlekacie tym miasto robi się coraz bardziej zatłoczone! Raz raz!
______________________________________________________________________________

*[Marcin Spenner – Moskwa]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz