Camille siedziała po turecku na kanapie szczelnie owinięta w koc, w tle leciała stacja radiowa SweetFM*. Kiedy wracała samochodem do mieszkania z Danielem, nie odezwali się do siebie ani słowem, co dla tych dwojga było rzeczą nienaturalną.
- Proszę, kakao. –za nią rozległ się jego głos, wyciągając rękę podającą jej kubek z ciepłym napojem. Cam miała w zwyczaju pijać kakao zawsze, gdy była w złym stanie emocjonalnym, źle się czuła, dopadała ją melancholia, zbyt dużo się przejmowała czymś czy po prostu nie miała humoru. Chwyciła za kubek i tylko kiwnęła głową w podziękowaniu biorąc łyk, by poczuć znajomy smak w ustach. Chłopak obszedł kanapę i położył się na niej tuż obok dziewczyny, kładąc głowę na jej udzie. Nie mogła odpędzić wrażenia, że takie zjawisko było jej cholernie bliskie, ale zarazem jakby obce. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale ani się nie odsunęła, ani nie odepchnęła Daniela. – Czyli mówisz, że ten gówniarz jest tym całym Chat Noir?
- Nie mów tak na niego. – upomniała go łagodnym tonem. – Tak.
- Aaa Marinette to... Biedronka. – przez cały czas gapił się tępo w sufit. – Tak?
- Tak. – odpowiedziała cicho, upijając kolejny łyk.
- Dla mnie to jest chore. Nie wyglądają mi na takich, co by się nadawali do tej roboty.
- Mów mi więcej. – nie mogła się powstrzymać i dla skołatania nerwów zaczęła się bawić jego włosami. – Wydaje mi się, że to wszystko to jakiś głupi żart, czy nawet sen, po którym zaraz jak się tylko skończy, wszystko wróci do normy.
- Co masz na myśli mówiąc „wszystko"?
- N-no wiesz... - zmieszała się.
- Chciałabyś, by wszystko było tak jak kiedyś? – w końcu spojrzał jej głęboko w oczy nadal leżąc. Były duże i szczere. – Zanim to wszystko...
- J-ja... - zaczęła, odwracając wzrok. – Ja już sama nie wiem. Zdaje mi się, że tęsknię za normalnym życiem, tym zanim to wszystko się zaczęło, ale ono już nie wróci. Nigdy co było kiedyś nie wraca. Zresztą, czy my naprawdę wiemy, czym jest „normalne" życie?
- Nawet jeśli miałby się zdarzyć jakiś „cud" i tak mogło się zdarzyć, ja nie chciałbym, by normalne życie wróciło. - zaczął mówić, ale słychać było, że ma ściśnięte gardło. – Za nic na świecie.
- Dlaczego? – w końcu spojrzała mu w oczy. – Co takiego jest w tym całym „dziwactwie", że nie chciałbyś wrócić do normalnego życia tuż przed nim?
Ty jesteś., pomyślał rozpaczliwie, ale wiedział, że nie może tego wymówić na głos. Jeszcze nie teraz. To jeszcze nie był ten odpowiedni czas.
- Wiesz jaki byłem kiedyś. Nie chciałbym się stać taki sam jak wcześniej. – znalazł inną odpowiedź na jej pytanie, ale poczuł, że będzie lepiej, kiedy zostanie sam. W innym wypadku mógłby się nie powstrzymać i zrobić coś głupiego. Podniósł się z kanapy i pokierował w stronę swojego pokoju. – Pójdę trochę popracować. Może uda mi się coś napisać. Andrea ostatnio mnie naciska bym napisał coś w innym stylu...
- Co ma na myśli mówiąc „coś w innym stylu"? – zdziwiła się. – Myślałam, że jest zadowolona z tego co piszesz.
- Powiedziała, że powinienem napisać coś prawdziwego, swoje szczere uczucia... - wymamrotał niechętnie.
- To w sumie ma sens. Ujawnienie światu, że też masz ludzkie uczucia.
- Żeby to jeszcze było takie proste. – powiedział, odchodząc w głąb ciemnego korytarza.
* * * * * *
- Mówiłaś już rodzicom, gdzie jutro się wybierasz?
- Tak! Opowiedziałam im wszystko jak to wyglądało od samego początku i że to w ramach podziękowania od Tomy. – tłumaczyła Alyi szczęśliwa Marinette, nie mogąc uwierzyć, że jutro będzie częścią czegoś naprawdę wielkiego. – Naprawdę zaczęłam już odliczać godziny!
Mam tylko nadzieję, że Biedronka nie będzie musiała ratować Paryża w czasie, kiedy będzie odbywać się gala..., pomyślała błagalnie, przejęta.
- Łoł, wyluzuj, siostro! Nie napędzaj się tak, bo stanie się jeszcze jakieś nieszczęście przez które nie będziesz mogła iść. Więc spokojnie. Tak poza tym, zastanawiam się czemu dzisiaj tak nagle sobie poszli.
- Wiesz, myślę, że tego nie zrozumiemy. Są dorośli, więc wiesz... Wszystko jest możliwe. Czasami mam wrażenie, że oni żyją w zupełnie innym świecie.
- Z pism wyczytałam, że Camille jest Polką, no nie? A Daniel?
- Z tego co kojarzę, to chyba Finem. Albo w połowie. Podobno to skomplikowane – zastanowiła się Mari. – Jak bywałam w studiu, to niektórzy żartowali sobie na jego temat, że z niego typowy Polak, natomiast słyszałam jak Daniel kłócił się z Cam chyba po fińsku, śmiesznie w sumie to brzmiało, no i wyklinała na niego, że jest cholernym Finem i tak dalej ...
- Twoja kuzynka zna dużo języków, prawda?
- O tak... Jest żywym przykładem, że podróże kształcą. No i ma do tego talent, szybko je opanowuje, chociaż ona powtarza, że to tylko dzięki temu, że jest z Polski. Podobno to jeden z najtrudniejszych języków na świecie, dlatego reszta jest dla niej prosta do opanowania. Coś w tym musi być, bo próbowałam co nieco nauczyć się z polskiego, ale wyszło to kompletną katastrofą.
- Czemu mnie to nie dziwi? – zaśmiała się dziewczyna. – Dobra, ja muszę kończyć, idę na polowanie na Biedronkę, może uda mi się odkryć jej tożsamość! Na razie!
- Powodzenia. – odparła rozbawiona Marinette, rozłączając się i zwróciła się do kwamii jedzącej ciastko. – To co porobimy? Mały patrol? Tikki, kropkuj!
* * * * * *
Daniel siedział, właściwie to w połowie leżał, po ciemku w głębokim fotelu w swojej sypialni z notesem w ręce, wypełniając kartkę kolejnymi linijkami tekstu. Początkowo nie potrafił zmusić się do napisania ani jednego słowa, jednak po bardzo długim czasie męczarni słowa same zaczęły wylewać się z jego głowy.
Nie wiem, po cholerę ja to w ogóle robię... - pomyślał, krzywiąc się. – To tylko prowokuje mnie do myślenia o cholernej przeszłości.
- >>Ulice o szczycie, a w samym środku ja, sekundy gonią czas. Wrzucam bieg, zamiera świat. Przez deszcz widzę każdą zatrzymaną w ruchu twarz.<< – zaczął cicho podśpiewywać. – >>Wspomnień flesz razi mnie i czuję jak krew zaczyna we mnie biec. Nim nastanie noc, każdy wzrok i tak padnie na mnie, nic już nie odstanie się...<< - urwał raptownie. - Właśnie... już się nie odstanie. >>Chciałbym móc patrzeć tak, jak wy. Nie widzieć tego, co we mnie tkwi.<< Tak bardzo chciałbym być jak inni. Nie wiedzieć tego, jaki naprawdę jestem. – poprawił się na fotelu. – >>Syreny tną horyzontu brzeg. Przyszedł na mnie czas, obudzę się na raz.<< Hah. Ciotka Ewa i to jak wyciągała mnie nie raz z komisariatu. Jakim ja byłem pustym dzieciakiem wtedy. >>Palcem grozi mi sam król...<< Szkoda, że tego nie zrozumiesz tato, że to chodzi o ciebie. Ze wszystkich synów, to ja jestem twoją największą porażką. >>Nie mogłem inaczej, przez ciebie jestem tu...<< Kamila. Ale ty tego także nie odgadniesz, że chodzi mi o ciebie. >>W środku pękają struny chwil, pulsuje rzeka czerwienią moich win.<< Eh... stanowczo za dużo złego uczyniłem w życiu. Jestem przeklęty. >>Gonię sam siebie i znów zamiera świat, nie jestem tutaj sam.<< - zaczął pisać coraz szybciej gwałtowniej. - >>Chciałbym móc patrzeć tak, jak wy. Nie widzieć tego, co we mnie tkwi. Chciałbym móc wyjść z tych za ciasnych ram. Dzisiaj ze sobą stanąć twarzą w twarz.<< - Daniel nie wytrzymał rosnącej w piersi nienawiści do samego siebie i cisnął notesem w stronę łóżka, chowając twarz w dłoniach. – To dla mnie za dużo. Nie mogę tego dokończyć... Nawet nie będę w stanie tego zaśpiewać.
- Potraktuj to jako terapię. Jeżeli wyrzucisz to z siebie, poczujesz się lepiej. – obok chłopaka nagle, jakby znikąd, pojawił się Lupus. – A kiedyś może będziesz w stanie to wykonać. Myślę, że byłoby to nawet bardzo interesujące.
- Czy możesz przestać w końcu zjawiać się jak jakiś duch i to w najmniej odpowiednich momentach? Idź sobie! – Daniel wstał z miejsca i podchodząc do łóżka, podniósł z ziemi zeszyt. Przez chwilę stał tyłem do zwierzęcia, po czym rzucił. – Boję się.
- Wiem, że nie jest ci łatwo. Jedyna najbliższa ci osoba z którą mogłeś dzielić się swoimi słabościami i strachem uległa wypadkowi i zapomniała o najważniejszych momentach waszego wspólnego życia. Jakie to przykre. – powiedział z sarkazmem.
- Wyjdź stąd, zanim cię zabiję! – krzyknął, czując jak rośnie w nim uczucie agresji, odwracając się do Lu.
- Bądź silny, Daniel. – tym razem wilk powiedział to troskliwym tonem. - Zbliża się nów. Wiesz co to znaczy. – odwrócił się i przeszedł przez zamknięte drzwi niczym duch.
- >>Rozpiera mnie wstyd, rozpiera mnie strach. Czernieją myśli w strumieniu praw! Biegnę przez noc, nie dogonią mnie! Te dni już nie powtórzą się!<<**... Mam dosyć...
* * * * * *
Camille spała smacznie w swoim łóżku, kiedy przeszła ją jakby nagła, niewidzialna fala, która ją obudziła i przepełniła strachem. Usiadła gwałtownie i rozejrzała się po ciemnym pokoju. Na fotelu leżał Lupus, wpatrujący się w nią lśniącymi, złotymi ślepiami.
- Lu, co się dzieje? – wysapała przerażona nagłym uczuciem.
- Zbliża się nów. – odpowiedział obojętnie wilk, kierując wzrok w czarne niebo za oknem.
- O nie... – zaczęła Cam, ale w tamtym momencie usłyszała przeraźliwe wrzaski z głębi mieszkania. – Daniel!
Dziewczyna zerwała się z łóżka i wybiegła z sypialni z niesamowitą szybkością. Zamiast pokierować się do schodów, od razu przeskoczyła przez barierkę, by nie marnować czasu i lekko wylądowała na podłodze w salonie. Dalej kontynuowała swój bieg, a okropne odgłosy stawały się coraz głośniejsze, tak, że Camille na całym ciele miała gęsią skórkę. Wpadła do pokoju Daniela i ujrzała jak ten rzuca się na swoim łóżku, nadal śniąc. Podbiegła do łóżka i usiadła na chłopaku okrakiem, złapała jego ręce, by jakoś go unieruchomić. Jednak tym razem to nie pomagało, był znacznie silniejszy.
- Daniel, błagam cię, ocknij się! To tylko kolejny koszmar, słyszysz mnie? To koszmar! Jestem tutaj, jestem przy tobie! – ze wszystkich sił próbowała dotrzeć do jego świadomości. Gdzieś tam w środku jest uwięziony Daniel, szczuty okropnymi, realistycznymi wizjami, takimi, że normalny człowiek nie byłby w stanie ich przeżyć. Dochodziło czasami do takich momentów, że nie potrafił się z nich wybudzić, albo jeśli już się obudził, nie wiedział czy to rzeczywistość, czy dalej koszmar. – Daniel, proszę! Obudź się!
Wtedy chłopak otworzył gwałtownie oczy i raptownie usiadł, obejmując ją silnymi ramionami. Dyszał ciężko i wtulał się w nią tak mocno, że aż czuła ból i nie mogła oddychać. Nadal był w transie, ale zaczął powoli się uspokajać. Osunął się z powrotem na poduszki, ciągnąc za sobą Cam.
- Spokojnie. Jestem tu. – wyszeptała, leżąc obok niego, głaszcząc go czule po głowie i tuląc do swojej klatki piersiowej, tak, by mógł słyszeć bicie jej serca. Nie wiedziała dlaczego, ale to powodowało, że wtedy po atakach koszmarów Daniel mógł spać spokojnie. – Obiecałam, że zawsze będę przy tobie...
_________________________________________________________________________________
*[Tak, audycja zawiera lokowanie produktu xD]
** [Dawid Podsiadło – Powiedz mi, że nie chcesz]
** [Dawid Podsiadło – Powiedz mi, że nie chcesz]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz