czwartek, 28 kwietnia 2016

Część 13 - Amnezja

- Nawet o tym nie myśl. – Camille usłyszała rozbawiony głos Andrei. – Już do mnie dzwonił. Rozkazał mi wywalić cię stąd, kiedy tylko się pojawisz. On ma łeb na karku, zna cię najlepiej, wie, że potrafisz kombinować.
- Ugh… - wyrzuciła z siebie dziewczyna, naciągając kołdrę na głowę. – On jest okropny!
- Nie okropny. On się po prostu o ciebie troszczy, Słoneczko. – odpowiedziała łagodnie menadżerka. – Powinnaś już to dawno zrozumieć. Kazał ci odpoczywać, to odpoczywaj. Notabene, jeden dzień urlopu dobrze ci zrobi.
- Wszyscy obracacie się przeciwko mnie… - szarpnęła kołdrę z głowy.
- Wręcz przeciwnie, kochanie. – zaśmiała się kobieta. – Ja kończę. Kuruj się!
- Nie mam z czego się kurować. – Cam powiedziała sama do siebie, patrząc na czarny ekran telefonu, kiedy Andre się rozłączyła. – Lu, próbować?
- Nie myśl o tym, chyba, że chcesz, by Daniel coś ci zrobił, byś już na pewno się nie ruszyła z domu i to na znacznie dłużej, niż jeden dzień.
- Et tu, Lupus, contra me?!* Sami zdrajcy wokół mnie! – rzuciła się na poduszki i gapiła się tępo w sufit. Po dłuższej chwili dodała. – Jak to możliwe, że Marinette jest Biedronką? JA już rozumiem, że jestem na ciebie skazana, ale ona? Jakim cudem?
- Nieznane są wyroki Boże. – zwierzę ziewnęło od niechcenia i spojrzało za okno na świat w oddali. – Lepiej o tym nie myśl, bo się nabawisz od tego gorączki.
Wilk wstał spod okna i podszedł do łóżka dziewczyny, po czym wskoczył na nie i położył się obok Cami. Wtedy telefon zawibrował, Camille odczytała treść wiadomość.
Załatwione.
- Daniel? – Lu zapytał, choć znał odpowiedź.
- Yup. Nie powiem, czasami jest użyteczny. – dziewczyna postawiła komórkę na stoliku nocnym. Kiedy napotkała wzrok Lupusa mówiący „chyba sobie żartujesz” spytała. – No co?
- Eh, nic. Głodny jestem, daj mi jeść.
- Lupuuuusss… - westchnęła Camille, po czym poczochrała wilka po łbie i pocałowała go w nos za śmiechem na ustach.
* * * * * *
Nauczycielka oznajmiła, że lekcje zostały zakończone, a wtedy Marinette wstała jak poparzona i zaczęła się szybko pakować.
- Aleś ty szczęśliwa. – skwitowała Alya, patrząc się na szybkie ruchy przyjaciółki. – Kobieto, spokojnie, przecież Camille nie ucieknie!
- Ale jednak chciałabym jak najszybciej ją zobaczyć. – odpowiedziała Mari.
- Marinette, możesz do mnie podejść? – dziewczyna usłyszała jak Madame Bustier ją woła i poczuła, jak dreszcz na plecach. To nie może nic dobrego oznaczać.
Mari biorąc swoją teczkę do ręki, podeszła powoli do biurka, a koledzy z klasy ją mijali i śpieszyli w stronę drzwi.
- T-tak, Madame Bustier?
- Chcę porozmawiać o twojej wczorajszej absencji. Nie pamiętam nawet, kiedy zniknęłaś. Po tym czerwonym blasku nagle wyparowałaś. – powiedziała zdezorientowana kobieta. – Już rozmawiałam o tym z dyrektorem, będziemy musieli powiadomić twoich rodziców.
- Rodziców? Czy to naprawdę konieczne? – zapytała podenerwowana Marinette. I co to znaczy, że nie pamięta, kiedy zniknęła? Jakie czerwony blask? – N-nie da się tego jakoś inaczej załatwić…?
- Marinette. – nauczycielka spojrzała twardo na uczennicę. – Takie jest postanowienie dyrektora.
Z boku na to wszystko przyglądali się przyjaciele Marinette. Wtedy do klasy wszedł w dziwnie dobrym nastroju dyrektor Damocles i podszedł do biurka nauczycielki.
- Madame Bustier, czy możemy zamienić słówko?
- Tak, panie dyrektorze. Właśnie mówiłam Marinette o tym, że będziemy wzywać jej rodziców.
- Co? A po cóż to? – zdziwił się dyrektor.
- A-ale jak to. Jeszcze dzisiaj rano mówił pan o tym. To z powodu nagłego zniknięcia Marinette z lekcji i… - kobieta była szczerze zdumiona.
- Nonsens. Nie ma takiej potrzeby, proszę o tym zapomnieć i nigdy nie wspominać, tego nie było. I nie rozmawiajmy już o tym. – odrzekł poważnie dyrektor, po czym zwrócił się do Mari. - Zostawisz nas? Potrzebuję coś omówić z twoją nauczycielką.
- Tak, tak. Do widzenia! – dziewczyna wybiegła z klasy i zamknęła za sobą drzwi.
- Co to było? – spytała Alya, podchodząc to przyjaciółki. – Sama słyszałam, jak dyrektor mówił do niej, że będzie wzywać twoich rodziców, a przecież jest nieugięty i teraz nagle gra wariata, że to nie miało miejsca? To jakaś magia czy co?
- Nie mam pojęcia, ale sama jestem zdziwiona.
- No ale skoro dyro powiedział, że poszło to w zapomnienie, to czym się przejmować? – rzucił Nino i poszedł w kierunku schodów, by wyjść ze szkoły.
- To jakaś gruba sprawa! – pobiegła za nim Alya i zaczęła żywo z nim dyskutować.
- Mówiłaś, że twoja kuzynka miała się tym zająć. – Adrien podszedł do Marinette. - Może to ona? To chyba byłoby najrozsądniejsze wytłumaczenie.
- Raczej jedyne. – dziewczyna najpierw odwróciła zawstydzona wzrok, później przypomniała sobie, robiąc wielkie oczy. – Oh, właśnie! Camille! Pewnie już czeka pod szkołą!
- No to chodźmy. – Adrien z uśmiechem zrobił gest, by Marinette zaczęła iść we wskazanym przez chłopaka kierunku. – Na mnie pewnie też już czekają.
* * * * * *
- Naprawdę ją podziwiam. Jest silna i to bardzo! Nie znam innej tak silnej kobiety. Była od nas o rok starsza, kiedy zostawiła rodzinę i pojechała w świat z Danielem. Chciałabym być kiedyś taka jak ona… - mówiła Marinette, kiedy wychodziła ze szkoły z Adrienem. Nie wiedziała, kiedy ostatni raz rozmawiała tak na luzaku z chłopakiem, który się jej podoba. W zasadzie to chyba nigdy. Zawsze traciła nad sobą kontrolę przy nim, ale kiedy zaczęli rozmawiać o Camille, potrafiła konwersować z nim jak z każdym innym.
- Chciałabyś zostawić rodzinę i wyjechać w świat? – zaśmiał się Adrien. – To byłoby bardzo trudne.
- Nie o to dokładnie mi chodziło. – spojrzała na niego, uśmiechając się szeroko.
- Oj, stara. Chyba zbyt głośno wypowiedziałaś swoje życzenie. – przy parze zjawiła się nagle Alya i wskazała palcem w stronę czarnego samochodu, zaparkowanego pod szkołą. – Zobacz!
Na masce samochodu leżał Daniel, jak gdyby nigdy nic. Wyglądało to trochę, jakby się opalał, jednak kiedy spojrzał w stronę Marinette, uśmiechnął się przebiegle i zeskoczył na chodnik.
- Co on tutaj robi? – Marinette i Adrien zapytali w tym samym czasie. Ona zdziwiona, on zdenerwowany.
- Czy to nie Camille miała po ciebie przyjechać, przypadkiem? – zapytał chłopak, zwracając się do Mari.
- No właśnie miała… - odpowiedziała dalej patrząc się w kierunku młodego mężczyzny.
- I co teraz zrobisz? – spytała Alya.
- Co? – spojrzała na przyjaciółkę, po czym wpadła na pewien pomysł. – Hm… będę taka jak Camille. Do jutra!
Dziewczyna zbiegła po schodach, a jej towarzysze zrobili to samo, zachowując niewielki dystans.
- Witaj, królewno. – Daniel schował ręce w kieszeniach, patrząc się na Marinette z góry, kiedy do niego podeszła. Kątem oka zauważył też, że nieopodal stoi blondyn i uważnie się im przygląda. No proszę, znowu on… zaśmiał się w myślach. – Gotowa?
- Daniel… a co ty tu robisz? – spytała Mari, po czym dodała, patrząc się na chłopaka znaczącym wzrokiem, krzyżując ramiona na piersi. – Gdzie jest twoja królowa?
Czegoś takiego się po dziewczynce nie spodziewał. Zrobił zdumioną minę, aż okulary zsunęły się mu na czubek nosa, ukazując jego szczerze zaskoczone oczy.
- Definitywnie jesteście rodziną. – ogarnął się i wybuchł śmiechem, po czym posłał jej szczery uśmiech. – Dałem jej chorobowe. Źle się dzisiaj czuje i nie chciałem, by się przemęczała pracują.
- Ale nic jej nie jest? – spytała zaniepokojona.
- Nie, nie. Po prostu gorszy dzień. Dlatego kazałem jej zostać w domu. Możemy ruszać? – odtworzył przed nią drzwi od strony pasażera i zrobił gest zapraszający do środka.  
- Musimy jeszcze jechać znaleźć dla ciebie odpowiednie materiały do zrealizowania projektu. – zaczęła.
- Nie ma najmniejszego problemu. Tym lepiej, że to ja przyjechałem po ciebie.
 Marinette obejrzała się na przyjaciół, po czym podeszła i wsiadła do auta.
* * * * * *
- Nino, mam do ciebie prośbę. Chciałbym gdzieś pójść, a wiesz, że tak łatwo nie pozbędę się goryla. Mógłbym powiedzieć, że robimy jakiś projekt wspólnie, żeby sobie pojechał? – Adrien zwrócił się do przyjaciela, widząc, że Mari wsiada do samochodu Daniela.
- Jasne, stary. Nie ma problemu. – odparł chłopak. – Akurat masz szczęście, bo właściwie to idę z Alyą do biblioteki. Chce czegoś poszukać w książkach o Biedronce i Czarnym Kocie. Wiesz, że ma na tym punkcie bzika. Będę cię kryć.
- Dzięki wielkie. – powiedział i ruszył w stronę czekającego na niego samochodu, kiedy Nino poszedł w stronę gmachu szkoły. Otworzył drzwi i powiedział – Musimy zrobić pewien projekt w parach, przyjedź po mnie później.
Mężczyzna kiwną głową i odjechał, a Adrien widząc, że auto zniknęło za horyzontem, pobiegł za szkołę, gdzie nikogo nie było. Otworzył swoją torbę i widząc Plagga jedzącego kolejny kawałek Camemberta, pokręcił głową.
- Mamy coś do załatwienia. Plagg, wysuwaj pazury!


_____________________________________________________
* Słowa Juliusza Cezara tuż przed śmiercią do Brutusa, który go zdradził.

wtorek, 26 kwietnia 2016

Część 12 - Mały skowronek

Camille obudziło ciche pukanie do drzwi. Kiedy przekręciła się na łóżku, drzwi się otworzyły i do środka wszedł Daniel, gotowy do wyjścia z domu, niosąc tackę w jednej dłoni.
- Dzień dobry, królowo. Jak się czujesz?
- Dzień dobry. – odpowiedziała wpółprzytomna. – Słabo. Strasznie bolą mnie oczy. I mięśnie. 
Chłopak postawił tackę na której był talerz ze śniadaniem i jej ulubiony kubek pełny gorącej herbaty na stoliku nocnym, sam natomiast usiadł na brzegu łóżka i łagodnym wzrokiem uważnie zlustrował twarz dziewczyny.
- Powiesz mi co się stało? – zapytał po chwili ciszy. Kiedy Cam dźwignęła się i usiadła, opierając się o zagłowie łóżka, pokręciła lekko głową, wbijając wzrok w dłonie. – Kamila, przecież wiesz, ile razem przeżyliśmy. Możesz mi powiedzieć wszystko…
- Daniel, ja… - zaczęła niepewnie. - … nie chce o tym rozmawiać. To znaczy… jeszcze nie jestem na to gotowa. – w końcu spojrzała mu w oczy. - Wybaczysz mi?
- Oczywiście, że ci wybaczę. Wiesz doskonale, że inaczej nie potrafię. – chłopak czule pogłaskał ją po policzku. – Zjedz śniadanie, ja wychodzę.
- Już? – zdziwiła się dziewczyna. – Poczekaj chwilę, ja się szybko zbiorę i…
- Ty dzisiaj zostajesz w domu. – przerwał jej stanowczym głosem. – Nie chcę cię widzieć w pracy, masz odpocząć.
- Ale mam dużo roboty, miałam jeszcze odebrać Mari po szkole… - sprzeciwiła się Camille. - Muszę też coś zrobić dla Andrei, nie mogę jej tak zostawić.
- Praca nie zając. – odpowiedział. – A po Marinette sam pojadę.
- Ale mówię ci, że Andre…
- Kamila. To ja jestem twoim szefem, nie Andrea, zapomniałaś już? Daje ci chorobowe, masz zostać w domu i odpocząć. Damy sobie radę, najwyżej ja jej pomogę.  – Daniel był nieugięty. Zależało mu najbardziej na zdrowiu Cam, niezależnie od wszystkiego. Chwycił delikatnie dłoń dziewczyny i przyłożył ją do swoich ust, składając pocałunek na jej wierzchu. – Zjedz i wypij herbatę dopóki jest jeszcze ciepła, dobrze ci zrobi. Ale przede wszystkim odpocznij. Zobaczymy się wieczorem.
Mężczyzna wstał i skierował się do wyjścia. Kiedy był już w drzwiach, Camille go zawołała, w ten się odwrócił i na nią spojrzał.
- Dziękuję.
On w odpowiedzi tylko się uśmiechnął lekko i zamknął za sobą drzwi.

* * * * * *
Marinette siedziała w ławce, cała w skowronkach. Nie mogła się doczekać końca lekcji dzisiejszego dnia, bo po szkole miała po nią przyjechać Camille i zabrać na potrzebne zakupy, a potem do studia, by pracować nad dalszą częścią projektu dla Daniela. Wczorajszego dnia nigdy nie zapomni. Najpierw obejrzała całe studio, jak to wszystko wgląda; poznała większości zespołu pracowników działających wokół piosenkarza, a w końcu zajęła się projektowaniem „kreacji” dla chłopaka z Phillipe. Z początku się krępowała, nie wiedziała jak będzie ją traktować mężczyzna – w końcu miał znacznie większe doświadczenie, jeżeli chodzi o świat mody, a ona była tylko zwykłą piętnastolatką, ale okazał się wspaniałym człowiekiem. Miała także wielki ubaw w trakcie pracy i stylista pokazał jej parę użytecznych sztuczek.
- No to powiesz coś w końcu czy nie, mały skowronku? – z myśli wyrwała ją Alya, patrząc na nią z jednoznacznym uśmieszkiem. – Gadaj, jak było? Chcę wiedzieć wszystko!
- Ależ nie ma niczego takiego do opowiadania. – speszyła się dziewczyna. – Mówiłam ci zresztą jak się bawiłam z Phillipe, więc co więcej mam mówić?
- Mówisz to tak, jakby nic się nie stało. Dziewczyno, wczoraj Toma porwał cię na oczach wszystkich z klasy i mianował swoim dożywotnim projektantem. Zdajesz sobie w ogóle z tego sprawę? Ale i tak powinnaś żałować, że nie widziałaś Chloe przez resztę wczorajszego dnia! – zaśmiała się Alya.
- Dlaczego niby? – spytała zdziwiona Marinette.
- Po tym jak została olana przez Daniela, po zatkaniu przez twoją kuzynkę i informacji, że będziesz projektować jego stroje, szlag jasny ją trafił i nie wypowiedziała ani jednego słowa! Dzisiaj tak samo milczy, aż przyjemnie posłuchać tej ciszy!
- Jestem tylko ciekawa, na jak długo zostaną w Paryżu… - zasmuciła się. – W sumie to przylecieli tutaj dlatego, że odbywa się gala. Boję się, że po wszystkim znowu gdzieś polecą. Ciągle podróżują po świecie, a ja… chciałabym spędzić trochę więcej czasu z Camille.
- Och, nie martw się! Najlepiej to nie myśl o tym, a wszystko się ułoży! – Alya przytuliła Mari, dodając jej otuchy. – A jak nie, to położę się na pasie startowym i nie pozwolę im odlecieć tak szybko, masz moje słowo!
- Dziękuję ci, Alya. Jesteś najlepszą przyjaciółką! – uśmiechnęła się radośnie Marinette. – Mam pomysł. Dzisiaj może nie, ale co ty na to, byśmy zrobiły jakiś wypad na miasto z Cam? Jestem pewna, że by chętnie się zgodziła, a ty miałabyś okazję pobyć trochę ze swoją idolką.
- Naprawdę? Myślisz?! – Alyi zaświeciły się oczy na samą myśl o spędzeniu dnia z Camille. – Och, to by było niesamowite!
- Hej, dziewczyny! – do klasy weszli Nino, a za nim Adrien. – Kurcze, Mari, masz zamiar jeszcze chodzić do szkoły?
- To nie było śmieszne, Nino. – odparował blondyn i spojrzał na Marinette. – Dobrze się wczoraj bawiłaś?
- Co… no ten, w zasadzie to… cóż… było… było… bardzo fajnie! – dziewczyna zaczynała tracić kontrolę nad sobą, więc ugryzła się w język, by niczego głupiego jeszcze nie dodać. Wzięła głęboki wdech i ciągnęła dalej. – A dzisiaj będziemy się brać za szycie.
- Czyli dużo pracy przed wami? – spytał Nino, siadając na swoim miejscu.
- No, trochę. Ale mam tak świetną pomoc, że pójdzie nam o wiele szybciej, niż gdybym miała to robić sama. Po lekcjach przyjedzie po mnie Camille i zabierze ze sobą do studia.
- Tylko Camille? – dopytywał Adrien, a Mari nie wiedziała do czego zmierza.
- N-no tak… p-przynajmniej tak się umawiałyśmy… Nie widzę powodu, by cokolwiek się zmieniło. – zastanowiła się i po chwili dodała, patrząc się na przyjaciółkę. - Jednak zauważyłam jedną rzecz. Daniel wcale nie jest taki zły, jak się uważa.
Na te słowa Adrien spochmurniał, Nino zrobił zdziwioną minę, a Alya unosząc brew, zlustrowała Marinette uważnym wzrokiem.
- Co masz na myśli? – spytała Cesaire. – I od kiedy mówisz o nim używając jego imienia?
- Większość pomieszczeń w studiu są w jakiejś części przeszklone, przez co widać co się dzieje na korytarzach i w sąsiednich pokojach. Kiedy Daniel tu przyszedł, zachowywał się zupełnie inaczej niż tam. Biła od niego pewność siebie i doskonale wiedział, że może sobie na wszystko pozwolić. W pracy natomiast jest bardziej… nie potrafię znaleźć odpowiednich słów na to, ale było widać, że jest inny. Bardziej stonowany, otwarty i przyjacielski. Jakby był zupełnie inną osobą.
- A może tylko udawał? – Adrien odwrócił się od Marinette, ukrywając swój grymas na twarzy.
- Zasadniczo, to z tymi ludzi pracuje od lat… - zastanowił się Nino. - Więc możliwe, że to była jego prawdziwa twarz.
- Natomiast, kiedy widziałam go z Camille, to to już w ogóle był inny. – ciągnęła Marinette. - Tak samo jak byli tylko we dwoje, jak i gdy byliśmy we trójkę. Ten człowiek to wielka zagadka, nie można określić, kiedy jest „prawdziwy”.
- Rozdwojenie jaźni? – zaśmiała się Alya. – Chociaż skoro tak mówisz, to nie rozdwojenie. Ale coś musi w tym być, tylko czemu tak jest?
- Samą mnie to interesuje. Jednak nie miałam okazji być z nim sam na sam, by sprawdzić, jakby się zachowywał w stosunku do mnie.
- No i może lepiej nie próbuj mieć… - powiedział Adrien tak cicho, że nikt go nie usłyszał.
- Mówiłaś rodzicom o swojej nowej pracy? – dopytywała dalej Alya.
- Niestety nie, Camille prosiła mnie, bym nic im nie mówiła. Na razie.
- To jak im wytłumaczysz, że wczoraj nie było cię w  szkole?
- Powiedziała, że sama się tym zajmie. Nie wiem jak, ale ufam jej.
Wtedy do Sali weszła Madame Bustier oświadczając, że lekcja się właśnie zaczyna.
* * * * * *
Daniel siedział w Jaguarze pod College Francoise Dupont i rozmawiał z Andre przez telefon, uważnie obserwując budynek szkoły.
- Nie, Andrea, dałem jej chorobowe. Jeżeli zjawi się w studiu, masz ją natychmiast odprawić do domu. Pozwalam ci nawet użyć siły, nie chce jej tam widzieć.
- Ale coś się stało? Pokłóciliście się aż tak bardzo, że pozwalasz mi na tak radykalne środki? – zaniepokoiła się kobieta po drugiej stronie.
- Nie, nic z tych rzeczy. – odpowiedział ze stoickim spokojem. – Po prostu nie czuje się dzisiaj dobrze, a znasz ją. Wiesz, że jest cholernie uparta, jak wywala się ją drzwiami, to będzie wchodzić oknem.
- Hah, masz rację. I za to właśnie ją uwielbiasz, prawda?
- Nie tylko za to. – odparł po dłuższej chwili i się rozłączył, rzucając telefon na siedzenie pasażera, ciężko wzdychając. – Nie tylko za to.
Chłopak wyciągnął zza czarnej koszulki długi, srebrny łańcuszek, na którym wisiał złoty sygnet z wizerunkiem głowy wilka. Przez chwilę ściskał go bardzo mocno w dłoni, aż kostki mu zbielały, po czym ponownie schował go pod koszulką i wysiadł z samochodu.
* * * * * *
W gabinecie dyrektora Damocles’a rozległo się pukanie do drzwi. Mężczyzna o siwej, bujnej brodzie poprawił się na fotelu i odłożył przeglądane papiery na blat biurka.
- Proszę wejść. – rzekł mężczyzna odchrząkając.
Do środka wszedł Daniel, standardowo z okularami przeciwsłonecznymi na nosie i rozejrzał się dookoła.
- Przepraszam, że zakłócam pański spokój, ale mam do pana pewną sprawę.
- A kim pan jest? – spytał podejrzliwie dyrektor, lustrując przybysza uważnie.

- Przyjacielem. – uśmiechnął się promiennie. – Wszystko wytłumaczę, tylko proszę spojrzeć mi głęboko w oczy. – Daniel ściągnął okulary. Jego tęczówki już nie były barwy szafiru i nieba, lecz karmazynowe, jak rubiny. Drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem. 

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Część 11 - Propozycja

- Dwa dni? Że niby ja? Czekaj, wy tak na serio? – Marinette była w szoku, kiedy usłyszała od swojej starszej kuzynki szaloną propozycję. Miałaby podjąć się zrobienia projektu stroju dla Daniela na wielką imprezę, gdzie prawdopodobnie miał odebrać bardzo ważne nagrody muzyczne w różnych kategoriach, w tym dla najlepszego artysty dekady.
- Wiem, że to jest awykonalne w tak krótkim czasie i brzmi to jak kompletne szaleństwo z naszej strony, ale… - zaczęła z przejęciem w głosie Camille. – Jesteś naszą jedyną nadzieją.
- Nie, nie! Wcale nie jest niewykonalne! To znaczy, dałabym radę… tak myślę… ale dlaczego akurat ja? – powiedziała podekscytowana dziewczyna. – Nie jestem żadną wielką czy sławną projektantką, ani nic takiego.
- Właśnie dlatego chciałem, żebyś to ty dla mnie to wykonała. – zaczął Daniel, opierając się łokciem o ramie Cami, jakby była jakiś stojakiem, lecz ona nic z tym nie zrobiła, tylko spojrzała neutralnym wzrokiem na chłopaka, kiedy mówił dalej. – Nie raz słyszałem pochwały ze strony Kamili o twoich umiejętnościach i nawet patrząc się na wykonanie tego kapelusza widać, że masz talent.
- Ej, zaraz, zaraz, przecież to ja wpadłam na to, by poprosić Marinette… - odezwała się Camille, marszcząc brwi. – Więc czemu mówisz, że niby „chciałeś”, by to ona się tym zajęła?
- A dlaczego wpadłaś na to, żeby o to poprosić Mari? – chłopak przewrócił oczami. – Nie po to szukanie projektanta zleciłem tobie, a rano rzuciłem w ciebie kapeluszem, który ona dla ciebie wykonała, by robił to ktoś inny.
- Ty cholerny, egoistyczny chamie! Nie mogłeś od razu mi powiedzieć o co ci chodziło, tylko zmuszać mnie do takiej ciężkiej pracy przez dwadzieścia ostatnich godzin!? – wrzasnęła dziewczyna, patrząc na niego wściekle.
- To nie moja wina, że od razu nie przyszło ci to do głowy. – odpowiedział ze stoickim spokojem Daniel, odwracając wzrok i patrząc przeciwną stronę.
- Zabiję cię. No po prostu zabiję cię! Zobaczysz, że w końcu coś ci zrobię! – dziewczyna zamachnęła się i przywaliła mu pięścią w żebra.
- Vittu, hiljentäkää se !* – chłopak przeklął, odskakując od niej zaskoczony jak wystraszony kot, trzymając się za bok, z grymasem na twarzy. – Powstrzymaj się chociaż na ulicy!
- Ei!** Za bardzo sobie nagrabiłeś teraz, kotku!
Widząc całą tę komiczną scenę, Marinette, Adrien, Alya i Nino nie mogli się powstrzymać i wybuchnęli śmiechem. 
- Naprawdę zabawna z was para. – wtrącił Nino.
- Co? – spytali jednocześnie Daniel i Camille.
- Widać od razu, że ktoś tu się bardzo lubi. – popatrzyła na nich znaczącym wzrokiem Alya. – Powiedzcie od razu, że macie coś do siebie.
- Nie! – Odpowiedziała żywo Camille w tym samym czasie co Daniel.
- Tak. – Odpowiedział spokojnie Daniel w tym samym czasie co Camille.
Dziewczyna spiorunowała wzrokiem mężczyznę, a ten patrząc na nią z góry tylko wzruszył ramionami.
- No co, nie mam zamiaru tego ukrywać.
- Bardzo śmieszne, wiesz? Twoje żarty coś ostatnio nie są wcale a wcale zabawne. – odparowała, odwracając od niego wzrok, zażenowana. – To co, Mari? Pomożesz nam?
- Oczywiście, że wam pomogę! – uradowała się nastolatka. – Ale to tyle pracy, musimy się jak najszybciej za to zabrać!
- I o to chodziło, cóż za duch! – Daniel przekrzywił głowę z uśmiechem na ustach i zwrócił się do Cami. – Widać od razu, że jesteście rodziną. Cała ty.
- Dziękuję ci, biedroneczko. – Camilla uśmiechnęła się do kuzynki.
- Biedroneczko? – Marinette zrobiła się blada, szeroko otwierając oczy. Jej ciało owładnęła nagła panika, skąd dwudziestolatka miałaby znać jej sekret. – J-jaka biedroneczko…?
- Zapomniałaś już, że jak byłaś mała to tak cię nazywałam? – dziewczyna przekrzywiła głowę. – Zawsze tak na ciebie mówiłam.
- Ah… faktycznie. Dopiero sobie teraz sobie przypomniałam… - Marinette zrobiło się głupio. – Czuję się teraz beznadziejnie…
- Daj spokój, to tylko mały detal. – Cami położyła dłoń na ramieniu dziewczyny. – Powinniśmy już ruszać.
W tle rozległ się dzwonek na przerwę i ze szkoły zaczęli wychodzić uczniowie, zaciekawieni zdarzeniem przed budynkiem.
- Toooomaaaaa! – cała szóstka usłyszała drażniący uszy głos i zauważyli, że w ich kierunku truchta Chloe. – O mój Boże, toż to Jamila Milino!
- Camilla. – odpowiedziała dziewczyna, robiąc skrzywioną minę. – Camilla MilAno.
- Nie ważne. – blondynka machnęła ręką. – Same gwiazdy, tutaj pod moją szkołą, no kto by się spodziewał. – zachichotała się jak chochlik, a Cami i Daniel spojrzeli na siebie z wyraźnym błaganiem na twarzy o litość. Chloe zrobiła znaczącą minę i ciągnęła dalej. – Widzimy się dzisiaj wieczór, prawda? Nie wiedziałam, że już przylecieliście do Paryża, zadomowiliście się już w mojej rezydencji?
Daniel widząc, że dziewczyna wysyła sygnały do niego, by zachowywał się tak, jakby znali się od lat, czuł się zdegustowany. Zazwyczaj flirtował bądź oczarowywał przedstawicielki płci pięknej, jednak ta dziewczyna była takim wyjątkiem, że jej aura go odpychała. Już miał coś powiedzieć, kiedy Chloe odciągnęła od nich Marinette i popchnęła za siebie, robiąc, w jej mniemaniu, słodką minkę.
- Wybaczcie, że takie nic nie znaczące osoby zajmowały wam czas. Ale spokojnie, spokojnie, już tutaj jestem. A więc… co dokładnie tutaj robicie? Zgaduję, że szukacie mnie.
- „Nic nie znaczące osoby”? – powtórzyła Camille, uśmiechając się ponuro i niebezpiecznie, a jej oczy pociemniały.
- Właśnie, to dobrze trafiliśmy. – zainterweniował podenerwowany Daniel z wymuszonym uśmiechem, wiedząc, że dziewczyna jest zdolna do wszystkiego, jeżeli ktokolwiek zrobi czy powie coś niestosownego o bliskiej jej osobie. Minął blondynkę i objął ramieniem Mari. – Właśnie proponowałem Marinette, by stała się moim dożywotnim projektantem, a ta się zgodziła.
- Do-dożywotnim? – ciemnowłosej oczy wyszły z orbit, słysząc deklarację jej idola. – Myślałam, że chciałeś abym…
- Słyszałem, że jest wybitnie utalentowana. – przerwał jej chłopak, ciągnąc dalej. – Jej kuzynka, Camille, bardzo ją wychwalała, a ja nie mógłbym odpuścić takiej okazji, by ktoś sprzątnął mi taki klejnot sprzed nosa.
- Ku-kuzynka?? Projektant?? Ona!? – krzyknęła zszokowana Chloe, aż jej szczęka opadła prawie do samej ziemi. – Jak ona…?
- Jeżeli nie masz niczego błyskotliwego do powiedzenia, mała, to lepiej pozostaw to dla siebie. – skwitowała Camille, krzyżując ramiona na piersi. – Nie znasz takiego przysłowia, że milczenie jest złotem a mowa srebrem? Pora się go nauczyć i wziąć do serca.  
- Jeżeli to coś miałoby serce. – szepnęła do chłopaków Alya.
- To co, jedziemy? Czas nas goni. – Daniel spojrzał na Marinette i ukłonem zachęcał ją, by poszli w kierunku auta.
- Chwila, musze zabrać rzeczy z klasy! – przypomniała sobie Mari. – Zaraz wracam, tylko je zabiorę!
- Czekaj, lecę z tobą! – zadeklarowała Alya i pobiegła razem z Marinette.
- Naprawdę chcesz zrobić z Marinette swoją projektantkę? – zapytał czujnie Adrien mężczyzny.
- Daniel, ona ma dopiero piętnaście lat… - zaczęła twardo Camille.
- Spokojnie, przecież wiem. – odpowiedział cicho chłopak. – Nie będę jej kazać podpisywać cyrografu tak jak ty to zrobiłaś. Nie musi z nami jeździć jeszcze po świecie, może pracować dla nas na odległość, prawda?
- Co nie zmienia faktu, że nie bardzo mi się to podoba. – odpowiedziała tak samo cicho co Daniel.
- Zaraz, cyrograf? – Nino wydawał się zaskoczony. – Jaki cyrograf? Wy tak na serio?
- To tylko żarty. – odpowiedziała Cami, machnąwszy ręką. – Nie bierz tego na poważnie.

* * * * * *

Kiedy Alya i Marinette wbiegły do szkoły, na drodze stanęli jej koledzy z klasy.
- Marinette, skąd znasz Tome? – zapytała Alix.
- To prawda co powiedział? – ciągnęła Rose z blaskiem w oczach. – Że będziesz dla niego projektować? Ale super!
- Załatwisz nam autografy? – spytał Max.
- Lepiej bilety na koncert! – wykrzyknął Kim.
- Chyba nie wyjedziesz razem z Tomą w świat… prawda? – Nathaniel zrobił słabą minę.
- Ej, dobra! Koniec tego! Wywiady kiedy indziej! Jeżeli macie jakiekolwiek pytania to uzgadniajcie to najpierw z jej asystentką, czyli ze mną! – Alya objęła ramieniem przyjaciółkę i pociągnęła ją ze sobą. – A teraz musimy iść, wielka gwiazda na nią czeka!
* * * * * *
- Już jestem gotowa! – Marinette przybiegła ze swoimi rzeczami. Daniel i jej kuzynka czekali przy samochodzie, a Adrien i Nino zniknęli.
- Masz bardzo dziwnych znajomych, królewno. – odpowiedział oparty o auto ze znudzenia Daniel. – Mieli problem z tym, że będziesz jechać razem ze mną w jednym samochodzie. Czy ja naprawdę wyglądam na aż tak niegodnego zaufania?
- Dokładnie tak! – uśmiechnęła się do chłopaka Camille. – Jesteś ostatnią osobą w tym wszechświecie, której można zaufać.
- Ranisz mnie tymi słowami, królowo. – chłopak był wyraźnie przybity jej słowami.
- „Królowo”? – powtórzyła Marinette, robiąc zdziwioną minę.
- Nie pytaj… - szepnęła dwudziestolatka, przechodząc obok niej i okrążając samochód, wsiadła od strony kierowcy.
- Zapraszamy do środka. – chłopak otworzył tylnie drzwi i dziewczyna wskoczyła do pojazdu. Mężczyzna natomiast sam usiadł na miejscu pasażera.
– Co to za model? – zapytała nastolatka, by rozkręcić jakoś rozmowę.
- Jaguar xj, z 2015. – odpowiedział automatycznie. – Z modyfikacjami.
- Tia, takimi, że grill i felgi dali mu czarne, a nie srebrne jak zazwyczaj. – zaśmiała się Camille. – Czarne auto, z czarnymi detalami i czarnym wnętrzem, jak serce właściciela.
- Bardzo śmieszne. – prychnął cicho Daniel, wyglądając na świat zza przyciemnionej szyby. – Nie tylko z wyglądu został zmodyfikowany.
- Nie będzie ci przeszkadzać praca w naszym studiu? – zapytała Camille. - Zapewne znajdziesz tam wszystko czego potrzebujesz, do tego Phillipe na pewno udzieli potrzebnej ci pomocy. On lubi się bawić w takie rzeczy.
- O tak, będzie w siódmym niebie. – zgodził się chłopak.
- Aha i jeszcze jedno, Mari. – Cami spojrzała we wsteczne lusterko. – Tylko nie mów nic cioci ani wujkowi, że zabrałam cię ze szkoły.
- No, ale jak mam im wytłumaczyć moją nieuzasadnioną nieobecność? – zaniepokoiła się Marinette. – Na pewno się dowiedzą od dyrektora.
Camille znacząco spojrzała na Daniela, a ten odwzajemnił spojrzenie i niezauważalnie kiwnął.
- Nie dowiedzą się. Możesz być tego pewna. – odparła dziewczyna.

* * * * * *
- Phew, ale to był dzień! – do mieszkania wszedł zadowolony Daniel, tuż za Camille i pokierował się w stronę kuchni. – Nigdy jeszcze nie widziałem tak zachwyconego Phillipe. Był pod wielkim wrażeniem pracy Marinette. Do tego tak szybko zrobiła ten projekt, że nie byłem w stanie ukryć zdumienia. Wykonała świetną robotę, jeszcze nigdy nie byłem tak zadowolony z żadnych innych projektów jak ten. Miałaś świętą rację, twoja kuzynka ma olbrzymi talent. Cóż… - dodał ciszej. - …znając ciebie, nie powinienem się temu w ogóle dziwić.
Był już późny wieczór. Chłopak otworzył lodówkę i zajrzał do środka. Słysząc nienaturalną ciszę dobiegającą z salonu, postanowił mówić dalej.
- Chcesz się czegoś napić? Wina? Czegoś innego mocniejszego? A może zrobić ci herbaty? – dalej cisza. Danielowi opadły ramiona i spojrzał „w niebo”. – Nie jesteś zadowolona z pracy swojej ulubienicy? Rozumiem, że możesz być na mnie zła, ale mogłabyś powiedzieć nawet coś typu „a nie mówiłam?” czy „pie#dol się”. No dalej, chcesz herbaty? Bo nastawiam wodę. – żadnej odpowiedzi. Co do cholery jasnej… - Kurde, no powiedz coś! Wiesz, że nie umiem czytać ci w myślach!  - chłopak skierował się w stronę salonu zirytowany. Gdy wyszedł z kuchni, zauważył siedzącą do niego tyłem na kanapie Camille ze spuszczoną głową. – No powiedz coś. Nienawidzisz mnie, tak? - dziewczyna nie zareagowała. Postanowił wywrzeć na niej jakąkolwiek reakcję w inny sposób. – Okey, dobra…  Przyznaj się, że mnie kochasz bez opamiętania, że szalejesz za mną i nie potrafisz beze mnie żyć. – jednak dziewczyna nawet się nie poruszyła. Wściekły chłopak zaczął iść w jej kierunku, mówiąc dalej. – Dobry Boże, odezwij się coś w końcu, mogę znieść to, że mnie nie kochasz, że mnie nienawidzisz, ale, na litość Boską, błagam, nie ignoruj mnie…
Daniel stanął tuż przed nią, patrząc na nią z góry. Nie widział jej twarzy, zasłaniała ją kotara jej pięknych, długich włosów. Przykląkł przed nią, próbując jakoś uchwycić jej spojrzenie.
- Ej… - zaczął, ale nie dokończył.
Dziewczyna złapała go za przód koszuli i szarpnęła bliżej do siebie. Następnie wtuliła się w jego klatkę piersiową i tracąc równowagę, razem upadli na podłogę, jednak ona go nie puściła. Zaczęła mocno płakać, a zdezorientowany Daniel objął ją ramionami mocno, najmocniej jak się dało.
- K-królowo moja… Nie rozklejaj mi się tu, bo nie będę w stanie skleić cię ponownie. – wyszeptał cicho, głaszcząc ją na uspokojenie po głowie.
- D-Daniel… - zaczęła się jąkać, ciągnąc nosem. – D-dlaczego…? D-dlaczego…?
- Ciiii… - chłopak oparł swoją brodę na czubku jej głowy, a ona schowała twarz w jego szyi dalej szlochając. Nie miał pojęcia co się stało, ale wiedział, że w tym momencie i tak niczego się nie dowie. – Jestem tutaj… Tak jak obiecywałem…
Trwali tak przez długi czas. Daniel nie potrafił stwierdzić czy to były minuty, czy już godziny. Camille przestała płakać, kiedy z wykończenia zapadła w sen. Wtedy chłopak wziął bezbronną dziewczynę na ręce i zaniósł do jej pokoju.
- Powiedz mi, co się jej stało? – Daniel zwrócił się do wilka rzeczowym tonem, kładąc Cami do łóżka i przykrywając ją kołdrą. – Przecież ona nigdy nie płacze.
- Nie wytrzymała. – odpowiedział mu Lupus telepatycznie. – Odkryła coś, co ją  złamało.
- O czym ty mówisz? – spojrzał na zwierze zdziwiony. – Co takiego musiało się zdarzyć, żeby doprowadzić ją do takiego stanu?
- Ktoś jej bardzo bliski podziela ten sam los, na który ona sama została skazana.

-----------------------------------------
*[tłum. Fiń. Ku#wa, opanuj się!]
** [tłum. Fiń. Nie!]

sobota, 23 kwietnia 2016

Część 10 - "Toma" (part.2)

- A więc, moi drodzy, zinterpretujmy co autor miał na myśli. – powiedziała Madame Bustier, patrząc na całą klasę. – Alix, może ty zacznij…
- Ugh, nie cierpię zajęć z francuskiej literatury – wyszeptała do Marinette Alya, patrząc się na nauczycielkę.
- Tak, ja także dzisiaj nie mogę się zbytnio skupić. – powiedziała Mari. – Możesz jeszcze raz pokazać mi ten magazyn? Widziałam, że wszyscy w klasie już go czytali.
- Jasne. – Alya podała gazetę pod ławką. – Nie dziw się, wszyscy się zainteresowali artykułem o Tomie.
- Domyślam się. – dziewczyna otworzyła gazetę na stronie z artykułem o piosenkarzu i jeszcze raz prześledziła tekst. Coś w tym jest, ja nigdy nikogo nie znam, tak jak Chloe – zaczęła myśleć Marinette patrząc się na zdjęcia młodego mężczyzny. Może faktycznie go zna… Albo przynajmniej załatwi sobie z nim zdjęcie.,
- Hej, Mari, co jest? – odwrócił się Nino, a zaraz po nim Adrien. – Wydajesz się smutna.
- Nie, nie… to nic takiego…
- Chyba nie chodzi co o to, co powiedziała Chloe? To jędza, nie możesz brać do siebie jej słow.
- Nino ma racje, Marinette. – powiedział cicho Adrien. – Udawaj, że to nigdy nie nastąpiło. Ona się myli, wiesz o tym. Pomyśl, kto zaprojektował okładkę albumu Jaggeda Stona?  Chloe? – chłopak się lekko uśmiechnął. - Nie wydaje mi się.
- Marinette, a może ty odpowiesz na to pytanie? –ich małą rozmowę wyrwał głos nauczycielki.
- Cholera. – jęknęła cicho Alya, po czym wyszeptała. – Dzięki Nino, wszystko przez ciebie!
- N-no więc… ja… - zaczęła Mari. – Czy mogłaby Pani powtórzyć pytanie?
Wtedy Chloe się zaśmiała kpiąco, a Marinette, Alya, Nino i Adrien spiorunowali ją wzrokiem.
- Dobrze, ostatni raz… - westchnęła Madame Bustier. – A więc jak interpretujemy…
W tym momencie rozległo się pukanie i drzwi od klasy się otworzyły. W drzwiach stanął wysoki, młody mężczyzna, o białych włosach, w czarnych okularach przeciwsłonecznych, które zasłaniały jego oczy; ubrany w czarne spodnie i czarną koszulę z rozpiętymi trzema górnymi guzikami i jednym dolnym, odsłaniając fragment torsu.
- Proszę wybaczyć, chyba nie przeszkadzam? – zapytał chłopak.
- Przepraszam, ale kim pan jest…? – zapytała się zdezorientowana nauczycielka. Ale wszyscy uczniowie wiedzieli kim był owy mężczyzna. – W-w czym mogę panu pomóc? Po co pan tu przyszedł?
- Och, to przecież Toma! – zapiszczała cicho Chloe i wyglądała jak w siódmym niebie. – Przyszedł do mnie, mówię wam!
- Ah, to nic takiego. – chłopak spojrzał w głąb sali, zatrzymał się wzrokiem na Mari i uśmiechnął się łobuzersko. - Ja przyszedłem tylko zabrać Marinette.
- C-co? – cała klasa wypowiedzieli zgodnie chórem, chociaż najgłośniej wykrzyczała to blondynka.
- Ależ pan nie może zabrać Marinette… - zaczęła kobieta.
Wtedy chłopak ściągnął okulary i spojrzał wprost na nauczycielkę, uśmiechając się tajemniczo.
- Myślę jednak, że to nie będzie żaden problem. – puścił jej oczko, a kobieta osunęła się na ziemię, jakby zemdlała.
Ogólnie dziwna aura zapanowała w Sali: wszystkie dziewczęta siedziały sztywno, wpatrując się w przybysza jak zahipnotyzowane, nawet Alya. Tylko chłopcy rozglądali się na boki nie rozumiejąc co się dzieje. Daniel w paru susach dotarł do ławki Marinette, stając obok niej i ukłonił się nisko, patrząc się jej głęboko w oczy.
- Witaj, Księżniczko. Czy mogę cię porwać, na pewien czas?
- C-co, że jak? – Marinette zaczęła, nie rozumiejąc co się dzieje. Tylko ona mogła się normalnie ruszać, w przeciwieństwie do reszty koleżanek. – Ale, co.. jak… Ty mnie znasz?
- Ależ oczywiście. – uśmiechnął się słodko. – Wiem o tobie bardzo dużo, od dawna chciałem cię poznać. A teraz chodź ze mną, coś tak mi się zdaje, że nie chce ci się tutaj siedzieć.
Daniel wyciągnął Mari za rękę z ławki i po chwili znalazła się na jego rękach. Zanim doszło do niej co się dzieje, Daniel wybiegł z klas, trzymając ją w swoich objęciach.
- Nie, Marinette! – dziewczyna słyszała tylko za sobą wołanie Adriena, lecz nie miała jak na niego spojrzeć, bo i tak wszystko zasłaniał jej tors Tomy. – Marinette, czekaj!
Była tak zdezorientowana, że nie mogła się ruszyć. Kiedy wybiegli ze szkoły, Daniel raptownie i chwiejnie się zatrzymał, jakby coś przeszkodziło mu w dalszym biegu. Postawił dziewczynę na ziemi i się obrócił z dziwnym uśmieszkiem na ustach. Za nim stał Adrien, ze wściekłością w oczach, a Nino i Alya dopiero dobiegali do trójki stojącej u szczytu schodów szkoły.
- Coś nie tak? – zapytał rozbawiony mężczyzna, patrząc się na trójkę dzieciaków stojących przed nim.
- Co robisz z Marinette? – zapytał Nino, przybierając bojową postawę, taką jak Adrien.
- Ja? Nic takiego. Tylko ją porywam. – Daniel objął Mari od tyłu, nie spuszczając wzroku z Adriena. Wyczuł, że chłopakowi to się BARDZO nie podoba. Postanowił, że bardzo chętnie jeszcze chłopaka podrażni. – Może ją jeszcze zobaczycie… a może jednak nie.
- Nie masz takiego prawa! Prawda, Alya? – Nino zwrócił się do dziewczyny stojącej tuż obok niego, ale ona nawet nie zareagowała. – Alya?
- Jesteś… Jesteś niesamowity! – zaczęła się zachwycać dziewczyna, pomimo swoich wcześniejszych deklaracji, że urok Tomy jest tylko mitem. – Nie masz ochoty porwać jeszcze i mnie?
- Wybacz słodko, ale MOJA mała Marinette mi wystarczy. – odpowiedział, głaszcząc Mari po głowie.
- Chwila, ale… moment… po co ja ci jestem w ogóle potrzebna? – dziewczyna w końcu doszła do siebie i wyplątała się z uścisku Daniela, odsuwając się o pare kroków. – I skąd w ogóle mnie znasz?
- A czy to ważne? Po prostu cię potrzebuję, księżniczko. Chodź ze mną, a przysięgam, że togo nie pożałujesz.
- Powiedz tak do niej jeszcze raz, a zobaczysz… - Adrien powiedział cicho pod nosem, tak, że nikt z obecnych tego nie usłyszał, z wyjątkiem Daniela.
- Nie mogę tak z tobą iść… Ja cię w ogóle nie znam!
- No to w końcu poznasz i to bardzo blisko. – mrugnął do niej mężczyzna. – A teraz chodź, nie mamy zbyt wiele czasu.
- Ona nigdzie nie idzie! – Chłopaki wykrzyczeli zgodnie.
- A chcecie się założyć…? – zaczął Toma, lecz nagły hałas mu przerwał. Pod szkołą zatrzymał się czarny Jaguar i po chwili wysiadła z niego wysoka, piękna dziewczyna, także ubrana na czarno, w czarnym kapeluszu, który Marinette doskonale znała.
- Daniel, przestań się znęcać nad dzieciakami.
- Camille! – zawołała dziewczyna na jej widok i uradowana pobiegła w jej kierunku.
- No nie… dzięki, wszystko zepsułaś. – jęknął zawiedzony Daniel, przewracając oczami. Ramiona mu opadły. – Nie mogłaś przyjechać trochę później? Akurat świetnie się bawiłem!
- O. MÓJ. BOŻE. – zaczęła Alya, a ręce jej drżały. – T-to przecież… przecież to Camille Milano! Jezu, to naprawdę ona! Nie wierzę!
Marinette rzuciła się w ramiona Camilli, a ta ją mocno objęła. Kiedy Camille poczuła mocny uścisk dziewczynki wokół swojego pasa, jej serce zabiło mocniej i jakby zaczęło się rozpływać z gorąca. Tak mocne emocje zalały jej ciało, że Polka musiała się powstrzymać, przed uronieniem łzy. Nie wiedziała, że aż tak bardzo tęskniła za Mari.
- Ej, dobra, może mi ktoś wytłumaczyć o co chodzi? – Nino rozglądał się po wszystkich obecnych, drapiąc się pod czapką, kiedy reszta jego towarzyszy zaczęła schodzić po schodach. – Ej, czekajcie na mnie!
Alya podbiegła dwóch obejmujących się dziewczyn z niedowierzaniem malującym się na twarzy.
- Marinette! Ty znasz Camille Milano?! – zdenerwowała się dziewczyna, patrząc to na przyjaciółkę, to na jej idolkę. - Czemu mi nie powiedziałaś?
- Czy zna? – zaśmiała się Cami. – To chyba mało powiedziane.
- Co masz na myśli? – zapytał Adrien, kątem oka wciąż spoglądając na stojącego obok niego Daniela.
- Marinette jest kuzynką Camille. – oświadczył mężczyzna ubiegając młodą kobietę, wkładając okulary z powrotem na nos. – Serio, nic wam się nie chwaliła?
- Nie ma tu się czym chwalić, Daniel. – ucięła Polka.
- To ty kazałaś Tomie mnie wyciągnąć z zajęć? – zaczęła powoli Marinette.
- Nie, nie kazałam. Sam to wymyślił… - westchnęła, zasłaniając jedno oko dłonią, robiąc a’la face palm. – Chociaż nie powiem, zgodziłam się na ten pomysł, bo wiedziałam, że na pewno wypali.
- Oczywiście, że wypalił, w końcu to mój pomysł. – odparł chłopak prostując się i dumnie unosząc głowę.
- Dobra, dobra, bo zaraz popadniesz w samo zachwyt. – ucięła Cam, gasząc swojego partnera. – Znowu. A na to nie mamy czasu.
- Dlaczego właściwie chciałaś mnie wyciągnąć ze szkoły? – doczekiwała Mari, nie rozumiejąc sytuacji.
- Marinette, potrzebuję cię. – odpowiedziała poważnym tonem, patrząc jej głęboko w oczy.

- Chciałaś powiedzieć, że MY potrzebujemy… - wtrącił Daniel.